Sól niszczy karoserie samochodów, powoduje korozje znaków drogowych, a nawet konstrukcji mostowych. Przyspiesza pękanie asfaltu i powstawanie dziur w jezdniach. Rozpuszczona sól trafia także do gleby, powodując jej zasolenie. Jest także zabójcza dla roślin. Wiosną każdego roku samorządy wydają miliony złotych na odtworzenie obumarłych w wyniku działania soli drzew. – W 2011 r. odtworzenie zieleni miejskiej po zimie kosztowało Poznań ok. 2 mln zł – mówi Agnieszka Szulc z poznańskiego Zarządu Dróg Miejskich.
Winne jest rozporządzenie
Na rynku są dostępne środki alternatywne, które mogą zastąpić sól. Dlaczego zatem samorządy ich nie stosują? – Solenie polskich dróg to wina obowiązujących przepisów – twierdzą eksperci Instytutu Kajetana Koźmiana.
Głównym winowajcą jest rozporządzenie ministra środowiska z 27 października 2005 r. w sprawie rodzajów i warunków stosowania środków, jakie mogą być używane na drogach publicznych oraz ulicach i placach (DzU z 2005 r. nr 230, poz. 1960). Określa ono, jakie środki chemiczne oraz niechemiczne mogą być na drogach stosowane.
Lista jest sztywna, co oznacza, że dodanie jakiegokolwiek nowego specyfiku wymaga zmiany przepisów. Dlatego eksperci proponują, aby zamiast tworzyć listę specyfików służących do usuwania lodu i śniegu z dróg, Ministerstwo Środowiska stworzyło listę warunków, jakie musi spełniać środek do odśnieżania oraz określiło w rozporządzeniu jednostki certyfikujące takie substancje. Zdaniem ekspertów Instytutu Kajetana Koźmiana certyfikaty takie mógłby np. wydawać Instytut Ochrony Środowiska.
Skandynawski przykład
Szkodliwość zimowego solenia powoduje, że wiele krajów w ogóle zrezygnowało z chemicznych sposobów usuwania lodu i śniegu z dróg. Np. standardem w państwach skandynawskich jest posypywanie śniegu warstwą piasku i żwiru.