Jeżeli do gminnego przedszkola uczęszcza dziecko mieszkające w gminie sąsiedniej, to koszty wychowania przedszkolaka w placówce gminy powinny rozliczyć ze sobą.
– Zgodnie z art. 79a ustawy o systemie oświaty kwoty, które gmina musi zapłacić za dziecko chodzące do placówki w sąsiednim samorządzie, są równe wydatkom bieżącym przewidzianym na jednego ucznia w gminie prowadzącej to przedszkole i pomniejszone o ponoszone przez rodziców opłaty za zajęcia ponadprogramowe oraz wyżywienie – tłumaczy Marek Olszewski, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP. – Od kwoty, którą trzeba zwrócić, gmina powinna także odliczyć dotację z budżetu państwa, którą gmina prowadząca przedszkole otrzymuje na każdego przedszkolaka – dodaje.
Polega to na tym, że gmina prowadząca przedszkole wystawia tzw. notę obciążeniową, wskazującą kwoty do zwrotu.
Ustawa to za mało
Problemem jest to, że zobowiązana do zapłaty jednostka nie ma praktycznie żadnych możliwości zweryfikowania prawidłowości przedstawionego wyliczenia. Nie może bowiem przeprowadzić kontroli w przedszkolu, aby zweryfikować, czy uczęszczające do niego dzieci to faktycznie mieszkańcy gminy. Na takie kontrole nie pozwalają przepisy.
– Okazuje się również, że nie możemy żądać od gminy prowadzącej przedszkole wykazu dzieci naszych mieszkańców uczęszczających do przedszkola w gminie sąsiedniej – mówi Ludwik Megier, sekretarz gminy Borzytuchom. – Nasze prośby o podanie takiego wykazu spotykają się z notorycznymi odmowami uzasadnianymi ochroną danych osobowych. Jak w takiej sytuacji, przy braku podstawowych danych, wydatkować środki publiczne zgodnie z przepisami ustawy o finansach publicznych, które nakazują, aby odbywało się to zgodnie z zasadami celowości, zasadności i gospodarności? – pyta sekretarz.