Ministerstwo Sprawiedliwości przedstawiło właśnie projekt ustawy o nieodpłatnej pomocy prawnej i informacji prawnej. Zgodnie z jego propozycją porad prawnych najuboższym mają udzielać adwokaci oraz radcowie prawni. Za organizację systemu zaś mają odpowiadać powiaty. To samorządy będą bowiem zawierały umowy z prawnikami udzielającymi porad, prowadziły rozliczenia i sporządzały sprawozdania z realizacji zadania. Powiaty mają też odpowiadać za stworzenie warunków do funkcjonowania systemu bezpłatnego poradnictwa prawnego, zapewniając m.in. lokale.
–Wszystko niby w porządku, tylko nie do końca wiadomo, jaki charakter ma mieć to zadanie – mówi Grzegorz Kubalski, prawnik Związku Powiatów Polskich. – W jednym miejscu projekt mówi, że bezpłatna pomoc prawna ma być zadaniem zleconym z zakresu administracji rządowej, a w innym – że zadaniem własnym powiatów – wskazuje.
Dla samorządów może oznaczać tylko tyle, że rząd po raz kolejny próbuje realizować swoje obietnice ich rękami i za ich, przynajmniej częściowo, pieniądze. Dla nikogo nie jest już bowiem nowiną, że dotacje rządowe przekazywane na realizację zadań zleconych samorządom są notorycznie zaniżane. W konsekwencji gminy, powiaty czy województwa są zmuszane do ich współfinansowania, narażając się na odpowiedzialność za naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Dopłacanie do zadań zleconych z samorządowych budżetów jest sprzeczne z prawem.
Tego, że do bezpłatnej pomocy prawnej powiaty będą musiały dokładać, ministerialny projekt nie ukrywa. Z jego przepisów wprost bowiem wynika, że państwowa dotacja ma pokryć wyłącznie wynagrodzenia z tytułu zawartych z adwokatami i radcami prawnymi umów. To zaś oznacza, że koszty obsługi administracyjnej zadania (m.in. lokalu, sprzętu i materiałów eksploatacyjnych) zostają programowo przerzucone na powiaty. Nie będą to kwoty małe, skoro przeprowadzone przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej badania istniejących obecnie punktów porad wskazało, że koszty osobowe wynoszą zaledwie około 1/3 ogólnych kosztów świadczenia porad. Może się zatem okazać, że powiaty będą zmuszone dokładać do tego zadania dwa razy więcej, niż będzie wynosić dotacja z budżetu centralnego.
– Z punktu widzenia administracji rządowej sytuacja jest zatem idealna: w kolejnym sprawozdaniu będzie można się wykazać zrealizowaniem obietnicy, a za jej realizację w większości zapłaci kto inny – komentuje Grzegorz Kubalski.