Aż 4,2 miliardy złotych tracą mieszkańcy największych polskich miast z powodu korków. To tyle, ile państwo przeznacza rocznie w swoim budżecie na naukę. Najbardziej zakorkowanym miastem jest Warszawa. Najszybciej natomiast jeździ się po Katowicach, gdzie ruch tranzytowy omija ścisłe centrum.

Z raportu, jaki w czwartek przedstawiła firma doradcza Deloitte wynika, że polska gospodarka traci na korkach w Warszawie, Łodzi, Krakowie, Katowicach, Gdańsku, Wrocławiu i Poznaniu co najmniej 3,7 mld zł rocznie. To co prawda mniej niż tracą sami kierowcy, bo dłuższe przejazdy przez miasta powodują większe zużycie paliwa. A to z kolei przekłada się na wyższe wpływy z podatków. Ale gdyby korki były mniejsze, np. jak w Katowicach, oszczędności dla kierowców wyniosłyby 2,4 mld zł rocznie, a dla gospodarki 2,1 mld zł.

Eksperci Deloitte twierdzą, że transport w dużych miastach można usprawnić bez konieczności ponoszenia dużych nakładów finansowych. Środkiem do celu była koordynacja działań miejskich spółek transportowych. Wskazane byłoby używanie np. torowisk tramwajowych jako bus pasów czy likwidację przycisków dla pieszych w sygnalizacji świetlnej.

Raport nie obejmuje kosztów korków dla gospodarki całego kraju, uwzględniających wszystkie drogi i miekjscowości. Ich wielkość może być tymczasem 2-3 krotnie wyższa od kosztów 7 badanych miast.