Chodzi o październikową wypowiedź Janusza Palikota w TVN 24. Komentując opieszałość lubelskiego sądu przy rejestracji stowarzyszenia Ruch Poparcia, poseł użył słów “p... sąd”.
Prokuratura wszczęła właśnie dochodzenie w tej sprawie. – Mamy materiał dowodowy. Teraz będziemy ustalać zamiar posła – mówi Robert Myśliński, szef prokuratury Warszawa-Śródmieście. W połowie grudnia Palikot ma stanąć przed śledczymi jako świadek.
Ruch Poparcia zarejestrowano w październiku. – Nie jest prawdą, że wszystko trwało trzy miesiące – mówi Artur Ozimek, rzecznik lubelskiego sądu. Dodaje, że wniosek o rejestrację był niekompletny, a do dokumentów miał zastrzeżenia lubelski ratusz. – Wyjaśnienie tego wszystkiego i uzupełnienie wniosku trwało – tłumaczy Ozimek. Osobiście nie jest dotknięty słowami Palikota. – Ale na pewno była to nieprzemyślana wypowiedź.
Jak twierdzi Bartłomiej Przymusiński z zarządu Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, wielu sędziów poczuło się jednak urażonych. – Autorytet sądu w dużej mierze zależy od opinii klasy politycznej. A od osoby, która może uchodzić za męża stanu, należy oczekiwać, że będzie ważyła słowa – podkreśla.
Palikot przeprosił już za “p... sąd”. – Moim celem nie było obrażanie kogokolwiek. To był wyraz wzburzenia i pewnej bezradności – tłumaczył. Dodał, że prokuratura powinna bardziej zająć się sprawnością sądu, a nie “czepianiem się biednego Palikota”.