Spośród wszystkich zaproponowanych kompleksowo przez Prokuraturę Generalną zmian dotyczących odpowiedzialności dyscyplinarnej najwięcej emocji zdaje się wywoływać usytuowanie sądów pierwszej instancji w prokuraturach apelacyjnych i przekazanie kontroli odwoławczej wydziałom karnym sądów apelacyjnych oraz Sądowi Najwyższemu ("Rz" z 9 marca: "Śledczy boją się zmian w dyscyplinarkach"). Rozwiązanie takie ma ponoć doprowadzić do tego, że orzecznictwo dyscyplinarne przejdzie w ręce przełożonych, którzy nie tylko oderwani są od pracy na pierwszej linii, ale także wzmocnią dodatkowo swoją pozycję w stosunku do prokuratorów niższego szczebla, zajmujących się prowadzeniem postępowań, będąc z tego tytułu – jak należy rozumieć – najlepiej obeznanymi z codziennymi blaskami i cieniami prokuratorskiej pracy.
Sprzeciw co do usytuowania drugiej instancji w sądach apelacyjnych i SN budzi z kolei obawa przed nieznajomością po tamtej stronie specyfiki zawodu prokuratora oraz fakt, że stanowilibyśmy jedyną grupę spośród prawniczych korporacji, która wyzbyłaby się własnego sądownictwa dyscyplinarnego.
Co wymusza zmiany
Nie ma oczywiście rozwiązań idealnych, warto się jednak zastanowić nad przyczynami, które wymuszają potrzebę zmian i rzutują tym samym na ich kierunki.
Otóż nie ulega wątpliwości, że przy obecnych uregulowaniach szansę na członkostwo w sądzie dyscyplinarnym ma każdy prokurator. Ma to niewątpliwie swoje zalety, choć jednocześnie wcale nie oznacza, że zainteresowanie pracą w sądzie jest powszechne, a do jego składu trafiają wyłącznie prokuratorzy o największym doświadczeniu zawodowym i życiowym. Problem stanowi również i to, że udział w sądownictwie dyscyplinarnym to dodatkowy, nierzadko uciążliwy obowiązek, wykonywany często obok i kosztem codziennych zadań, z których prokurator rozliczany jest – co należy podkreślić – przede wszystkim. Przygotowywanie się do posiedzeń, udział w rozprawach (związany przecież z całodziennymi wyjazdami), wreszcie sporządzanie pisemnych uzasadnień rozstrzygnięć – wszystko to wymaga określonego, dodatkowego wysiłku i przez to odbija się w efekcie na sprawności pracy sądu. Długotrwałość postępowań, powodowana między innymi koniecznością podporządkowania terminów rozpraw bieżącym zobowiązaniom sędziów, jak również kilkumiesięczne zaległości w opracowywaniu uzasadnień składają się na te elementy, które są podstawową bolączką i najczęstszym przedmiotem krytyki (także publicznej), szczególnie wówczas, kiedy dochodzi do przedawnienia karalności deliktów.
Plusów jest wiele
Proponowane zmiany dają szansę na zmianę tej sytuacji. Przede wszystkim udział w orzekaniu w sprawach dyscyplinarnych stanie się dla prokuratora takim samym obowiązkiem jak każdy z zakresu przypisanych mu czynności. I to wykonywanym w godzinach zwykłego urzędowania, a ponadto na miejscu, w siedzibie macierzystej jednostki. Terminowe opracowanie uzasadnienia będzie więc co najmniej równie ważne jak udział w rozprawie apelacyjnej czy wizytacji.