Tego się nie spodziewałam: w zabytkowym, kapiącym złotem pałacyku Secesji otwartym dla publiczności w 1898 roku urządzono retrospektywę polskiemu artyście. Czym zasłużył sobie Piotr Uklański na pokaz w zabytku?
Może chodzi o podtrzymanie tradycji szoku bo właśnie w tym miejscu Gustav Klimt bulwersował wiedeńskie damy "nieskromnymi" obrazami.
Miałam nadzieję dowiedzieć się czegoś o obecnie topowym polsko-amerykańskim artyście. Po wyjściu z "Retrospektywy" wiem już: na szczyt wywindowała Uklańskiego kariera. Żeby wejść w ten mechanizm, potrzeba tupetu i bystrości. A tego naszemu artyście nie brakuje.
W Polsce o jego istnieniu dowiedzieliśmy się dzięki szabelce Daniela Olbrychskiego. Gdyby nie szarża znanego aktora, wystawa "Naziści" prezentowana w Zachęcie w 2000 roku pewnie przeszłaby bez echa. Ot, seria zdjęć różnych aktorów z filmów, w których grali role hitlerowców. Żadne odkrycie, choć pomysł przewrotny. Uklański nie mógł wymarzyć sobie lepszej promocji niż interwencja Olbrychskiego. Zresztą było to zagranie w najbardziej odpowiednim stylu.
Do takich wniosków doszłam oglądając "Retrospektywę". Prawie całą długość pozbawionej ozdób, głównej sali wystawowej Secesji przecina kilkudziesięciometrowa plansza. Na niej, naprzeciwko wejścia koślawy, odręczny podpis autora. Z błędem: jest "Uklańki", litera "s" wciśnięta od gry. Cóż za nonszalancja a może celowy chwyt, żeby zwrócić uwagę?