Szatan siedzi przed lustrem, asystenci kręcą się dokoła; jeden podaje skrzydła, drugi aureolę. Diabeł jest niezdecydowany – nie wie, za kogo się przebrać. Motyw z piekła czy z życia? Andrzej Krauze opowiada się za drugą wersją.
– Każdy z nas co dzień przymierza różne maski, w zależności od nastroju – uważa. – Moje rysunki są kapryśne jak ja. Raz posługuję się kreską, ostrą i kanciastą; kiedy indziej kontrastuję ją czarną plamą, to znów wplątuję postaci w sieć linii.
[srodtytul]Ikar mierzy skrzydła[/srodtytul]
Przyznaje, że zdarza mu się psuć obrazek nadmiarem detali – bo nie potrafi się oprzeć przyjemności rysowania. Praca staje się "za ciężka" i ląduje w koszu. Nie przejmuje się tym. Jedyny rygor, któremu się poddaje, to… unikanie rygoru. Żeby tylko nie cytować samego siebie. Dlatego pozostaje stylistycznym outsiderem.
Jego artystyczny świat istnieje poza czasem. Ba, poza terytorium globu ziemskiego. Chętnie zagląda w rewiry bytów niematerialnych. Tam odnajduje bohaterów kropka w kropkę podobnych do naszych bliźnich.