Krauzego skrobanie piórem

W krakowskim Centrum Kultury Żydowskiej Andrzej Krauze prezentuje prace robione nie dla prasy, lecz dla siebie. Jednak tytuł "Zabawa nie na żarty" każe sądzić, że traktuje je serio

Aktualizacja: 23.10.2008 09:17 Publikacja: 22.10.2008 23:14

After Goya

After Goya

Foto: Rzeczpospolita, Andrzej Krauze And Andrzej Krauze

Szatan siedzi przed lustrem, asystenci kręcą się dokoła; jeden podaje skrzydła, drugi aureolę. Diabeł jest niezdecydowany – nie wie, za kogo się przebrać. Motyw z piekła czy z życia? Andrzej Krauze opowiada się za drugą wersją.

– Każdy z nas co dzień przymierza różne maski, w zależności od nastroju – uważa. – Moje rysunki są kapryśne jak ja. Raz posługuję się kreską, ostrą i kanciastą; kiedy indziej kontrastuję ją czarną plamą, to znów wplątuję postaci w sieć linii.

[srodtytul]Ikar mierzy skrzydła[/srodtytul]

Przyznaje, że zdarza mu się psuć obrazek nadmiarem detali – bo nie potrafi się oprzeć przyjemności rysowania. Praca staje się "za ciężka" i ląduje w koszu. Nie przejmuje się tym. Jedyny rygor, któremu się poddaje, to… unikanie rygoru. Żeby tylko nie cytować samego siebie. Dlatego pozostaje stylistycznym outsiderem.

Jego artystyczny świat istnieje poza czasem. Ba, poza terytorium globu ziemskiego. Chętnie zagląda w rewiry bytów niematerialnych. Tam odnajduje bohaterów kropka w kropkę podobnych do naszych bliźnich.

Bohaterem jednego z rysunków Andrzeja Krauzego jest Ikar, który ma kłopoty z samoidentyfikacją. Zamiast, jak mit przykazał, po prostu wznieść się ku niebu, przymierza skrzydła w różnych fasonach – a la motyl, nietoperz, anioł. Pęd za modą zaciera jego trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość. Inna scena to pokaz mody dla ptactwa. Po podium paradują różne okazy, każdy w innej kreacjiklatce. Ubiór z prętów uniemożliwia im wzbić się w przestworza, lecz modele nie zauważają ograniczeń. Lansują się.

[srodtytul]Podobny do Goi[/srodtytul]

Oprowadzał mnie po swojej wystawie "Zabawa nie na żarty" w Centrum Kultury Żydowskiej. Pokazał tam prawie 100 niepublikowanych rysunków z ostatnich czterech lat. Na pozór – daleko im do prac zamieszczanych w "Szpilkach" czy w "Kulturze" w latach 70. Pozbawione są też bie-żącego kontekstu, niezwiązane z komentarzami rysowanymi dla prasy.

Takiego Krauzego lubię najbardziej – zainteresowanego ponadczasową naturą człowieczą, a nie krótkotrwałą grą polityczną. Owszem, inspiracją dla jego prywatnych rysunków też bywają gazetowe tytuły – kiedy wyłapuje jakiś lapsus słowny, surrealistyczne sformułowanie. Trudno sklasyfikować jego poczucie humoru. Ani polskie, ani angielskie. Nie wymyśla śmiesznych scenek. Nasyca żarty ironią i dywagacjami o człowieczej naturze. Uświadamia absurd życia i ludzkiego postępowania. Satyryk filozof. Inaczej mówiąc – artysta dojrzały.

Ale postawą i poglądami najbliżej mu do… Goi. Uważa go za najbardziej nowoczesnego spośród starych mistrzów, a serie graficzne "Kaprysy" czy "Okrucieństwa wojny" za najbardziej wnikliwą wiwisekcję człowieka.

– Goyę naśladujemy instynktownie – mówi. – Dlatego złożyłem mu hołd, rysując jego czaszkę złożoną z wielu mniejszych czaszek. Skąd pomysł? Zobaczyłem niedawno zdjęcie szkieletu, co do którego naukowcy nie mają wątpliwości, że należał do wielkiego Hiszpana.

[srodtytul]Zjadacze własnych brzuchów[/srodtytul]

– Ciche skrobanie po papierze wprawia mnie w trans. Do tego potrzebne są archaiczne narzędzia: stalówka w obsadce i flakonik tuszu. To zmusza mnie do wielogodzinnego mazania – zwierzył mi się Andrzej Krauze, od ćwierćwiecza nadworny rysownik brytyjskiego "Guardiana", w kraju znany przede wszystkim z łamów "Rz".

Rysowanie na luzie, bez zleceń uważa za konieczność. Dzięki temu nie czuje się jak robot. Pozostaje artystą.

Kiedyś wolał nocne dyżury, ostatnio zasiada przy biurku wczesnym rankiem. W studiu wychodzącym na Portobello pojawia się tuż po siódmej. Zdarza mu się przez kilka godzin gapić na pustą kartkę z poczuciem winy, że marnuje czas. Bywają też dni, gdy w ciągu pół godziny rzecz jest gotowa.

Jego żarty opierają się na skojarzeniach. Nie nadaje scenom tytułów, żeby nie ograniczać odbiorców. Na ogół nietrudno zrozumieć jego intencje. Gruby facet pożerający własny brzuch jest metaforą naszej rozbuchanej konsumpcji. Urzędas przy biurku, spod którego wyjeżdżają zastępy miniurzędników na kółkach – to wizja biurokracji.

Czasem rysownik nastrojony jest poetycko – jak wówczas, gdy sportretował księżyc dyrygujący morskimi falami. Raz złapał fazę na komiks. Bal w 24 odcinkach, mężczyzna tańczy z zakapturzoną kobietą. Pod koniec robi się nieprzyjemnie. Baba modliszka wchłania partnera, odwraca się frontem do widza i… okazuje się istotą bez twarzy. The end.

[i]Wystawa czynna od czwartku do 10 stycznia[/i]

Szatan siedzi przed lustrem, asystenci kręcą się dokoła; jeden podaje skrzydła, drugi aureolę. Diabeł jest niezdecydowany – nie wie, za kogo się przebrać. Motyw z piekła czy z życia? Andrzej Krauze opowiada się za drugą wersją.

– Każdy z nas co dzień przymierza różne maski, w zależności od nastroju – uważa. – Moje rysunki są kapryśne jak ja. Raz posługuję się kreską, ostrą i kanciastą; kiedy indziej kontrastuję ją czarną plamą, to znów wplątuję postaci w sieć linii.

Pozostało 88% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl