Modzelewski, jeden z naszych najwybitniejszych artystów, wyciągnął z pracownianych zakamarków kolaże z lat studenckich (końcówka lat 70.), rysunki z czasów Gruppy (wczesne lata 80.) i dorzucił najnowsze szkice wykonywane na zamówienie… syna.
„Tato, narysuj mi polskiego kosmonautę” – poprosił kiedyś Prot i ojciec posłusznie machnął ludzika w skafandrze z biało-czerwoną flagą na rękawie. „Tato, teraz grotołaza” – marudził Modzelewski junior.
Potem byli jeszcze motocyklista oraz chiński (w żółtym kombinezonie) nurek z jednej strony podłączony szlauchem do kranu, z drugiej – oddający płyn za pomocą gumowego węża do muszli klozetowej. Pomiędzy dwoma panami M. stanęła umowa: jeśli w czasie trwania pokazu znajdzie się chętny na kompozycje wymyślone przez Prota, do niego trafi kasa.
Pojawił się jednak problem – mały ponad pieniądze przedkłada rysunki ojca. Oprócz tych nieco surrealistycznych rysunków malarz wybrał do ekspozycji kilka typowych dla siebie prac. Są pejzaże z Krynicy Morskiej (z motywem pomnika żołnierzy radzieckich) oraz „banalne” sceny, właśnie poprzez zwyczajność fascynujące.
Nostalgiczna mazowiecka równina z chałupami w dali. Blade słońce z trudem przebijające się przez rzadki zagajnik. Panorama z paskudną architekturą podmiejską na pierwszym planie. Chłopaczek w żółtym swetrze wychylający się za balustradę balkonu. Pies wychodzący z pokoju, a raczej – tylna połowa zwierzaka, bo przednia już zniknęła za drzwiami. Prostota plus autentyzm. I wyciszone, subtelne poczucie humoru. Znakomite!