Pod tymi skrawkami zionie pusta przestrzeń. Nie całkiem neutralna, bo cieniowana, rysowana światłem i mrokiem. Niespodziewanie okazuje się, że to, co dzieje się poza obrazem, zasługuje na nie mniejszą uwagę.
Takie wnioski płyną z najnowszego cyklu prac Jana Berdyszaka zatytułowanego „Reszty reszt”. To jeden z artystów, którzy nieustannie mnie zadziwiają, inspirują i… sprawiają wizualną przyjemność.
Lat 75, poznaniak, profesor ASP, od dziesięcioleci zajmuje się „abstrakcją znaczącą”. A może lepiej ją nazwać symboliczną? Wydaje się, że w takim określeniu tkwi sprzeczność. Ale nie dotyczy to twórczości Berdyszaka. Jego z pozoru nieprzedstawiające kompozycje odnoszą się do konkretnych tematów: pojęcia całości i fragmentu, ciemności, przestrzeni, przezroczystości.
Berdyszak potrafi przełożyć zagadnienia filozoficzne i naukowe na język plastyki. Co jeszcze bardziej godne podziwu, robi to równie atrakcyjnie, co logicznie.
Przypomnę, że twórcę od dawna intrygowało pojęcie detalu – nic niemówiąca cząstka, wyabstrahowany detal, wyrwany z kontekstu i pozbawiony sensu element. Ku zaskoczeniu widza Berdyszak dowartościowuje strzępy, szumy, zlepy. Odkrywa je jako samodzielną wartość, jak kiedyś Białoszewski w poezji.