Mistrz Jan miał filmową wyobraźnię. Umiał pokazać w jednym kadrze przyczyny i skutek, połączyć postaci, które w przedstawionych konfiguracjach nigdy się nie pojawiły. A do tego – wykreować nader sugestywny klimat sceny.
Ustawiał swych aktorów jak reżyser podrzędnego teatru: wszystko fortissimo. Nic dziwnego, że mimika, gestykulacja oraz pozy głównych person tudzież statystów co wrażliwszych odbiorców raziły nadekspresją. Jednak takie przerysowanie miało dobre strony – nawet dziecko rozumiało, kto pozytywny, a kto zły.
Matejko-kostiumolog trzymał się faktów; odtwarzał stroje z różnych epok wiernie, jak na poziom ówczesnej wiedzy. Słowem – tworzył fikcję o pozorach prawdy. Sam tak wyjaśniał swoje antydokumentacyjne podejście do wydarzeń: „Historyczny wypadek nie spada z nieba gotowy, od razu; on jest przygotowany całym procesem dążeń i zabiegów różnych ludzi, którzy byli lub nie byli obecni w tej chwili i w tym miejscu, gdzie się fakt ostatecznie dokonał. (…) Obraz powinien wszystkie te siły w swoich ramach skupić i pokazać”.
Dzieło „Bohdan Chmielnicki z Tuhaj-bejem pod Lwowem” to nawet jak na Matejkę wyjątkowo odważny mikst prawdy i konfabulacji. W tym bowiem przypadku artysta zderzył realne wydarzenia ze zjawiskiem nadprzyrodzonym; ludzi z krwi i kości z równie cielesną zjawą. Rok 1648. Chmielnicki wraz z kozackimi hordami powstaje przeciwko Rzeczypospolitej. Hetmana wspiera chan tatarski, formując kilkutysięczną armię. Przez kilka pierwszych miesięcy zjednoczone siły kozacko-tatarskie idą jak burza...
Rzecz dzieje się pod Lwowem oblężonym przez siły Chmielnickiego i Tuhaj-beja. Na pierwszym planie – rozleniwieni zawieszeniem akcji powstańcy piją, grają i się łajdaczą. Jakiś wojak przygrywa na bałałajce, inny wodzi na pokuszenie skorą do grzechu dziewkę. Hetman zaporoski galopuje na białym rumaku. Z potężnej postury i sumiastego wąsa przypomina Jana III Sobieskiego. Nosi paradny szlachecki karminowy kontusz, sobolą czapę i futrzany płaszcz. W ręku dzierży buławę, symbol władzy. Artysta pokazał Chmielnickiego trois-quart, mimo to nietrudno odczytać malujący się na hetmańskim obliczu wyraz zdumienia. Towarzyszy temu gest ręki – stop!