- Niezwykłą niespodzianką była dla mnie różnorodność i plastyczność tych prac. Urzekła mnie ich wielobarwność, faktury pomysłowość wykonania i wyobraźnia w doborze materiału - mówi autor zdjęć.
- Warszawskie mozaiki były ucieczką od peerelowskiej szarości - dodaje Janusz Kaniewski, designer i kurator wystawy w Space Design przy pl. Dąbrowskiego. - Szkoda, że wiele z nich niknie na naszych oczach; jest zrywana, skuwana, zasłaniana styropianem i nowymi płytami, mimo że to nasze kulturowe dziedzictwo.
Peerelowskie mozaiki, dokumentowane przez Michała Radwańskiego, zmieniały z upływem czasu. Pierwsze powojenne miały początkowo skromną formę, jak np. dekoracje kamienic i fontanny na Mariensztacie, zaprojektowane przez Jana Sokołowskiego i Zofię-Czarnocką-Kowalską w 1949 roku. Ale wkrótce zaczęły powstawać także propagandowe monumentalne kompozycje w rodzaju "Czterech pór roku" Hanny Żuławskiej, sławiące bohaterów pracy socjalistycznej.
W latach 60. i 70. powszechne stały się mozaiki abstrakcyjne. Wśród nich znajdziemy prawdziwe skarby. Mozaiki Wojciecha Fangora na dworcu Śródmieście wspaniale wkomponowane w architekturę. Czy op-artowską kompozycja - z wirującymi kołami - we wnętrzach Narodowego Banku Polskiego, zaprojektowaną przez Wandę Rodowicz i Ewę Kuleszę.