Artykuł z archiwum miesięcznika Sukces
Wertuję kolejne sterty katalogów aukcji młodej sztuki z ceną wywoławczą 500 zł. I zastanawiam się, jak można uczestniczyć w promocji kolorowanek, które ponoć są dziełami sztuki. Myślę przez moment, że może młoda polska sztuka podzieli tragiczny los rokoko czy secesji, kiedy to styl „poszedł w lud" i z najwspanialszej i najwymyślniejszej sztuki stał się dekoracją burdeli. O gustach trudno dyskutować, ale duch, a przynajmniej rozum, na pewno uciekł od tych prac i ich twórców. W końcu, aby stworzyć styl, dzieło, trzeba być mistrzem. Jednak dziś akademie rzadko uczą mistrzostwa.
Paradoksalnym obrazem kondycji polskiego art-worldu może być praca Agaty Kleczkowskiej, studentki warszawskiej ASP. Została sprzedana za, bagatela, 160 tys. zł. Do dziś nie mogę się nadziwić, jak prymitywnie namalowany i ozłocony brokatem jeleń na rykowisku mógł wzbić się na tak niewyobrażalne wyżyny w rankingach sprzedaży, przebijając tym samym prace Wilhelma Sasnala i profesora autorki – Leona Tarasewicza. Nie pojmuję wyjątkowości tej pracy, fenomenu twórczości artystki, w końcu – odwagi przy manipulowaniu podażą i popytem. Współczuję za to złych doradców. A do tego braku pokory, wyobraźni i cierpliwości, co teraz jest boleśnie weryfikowane przez rynek i środowisko. Zastanawiam się, na ile był to chwyt marketingowy, frywolny wybryk, zachcianka, świadomy zakup do kolekcji, a na ile grubo zakrojona inwestycja, ze zwrotem za minimum pięć lat.
Kicz sukcesywnie unicestwia wszelkie przejawy indywidualizmu i pozbawia nas oryginalności. Jest pretensjonalny, konwencjonalny i powtarzany do granic wytrzymałości. Kicze religijne, patriotyczne, erotyczne dostarczają mi zastępczych przeżyć. Lekkich, łatwych, przyjemnych form w miejsce autentycznego doświadczenia. Swą atrakcyjność zawdzięczają cechom najbardziej prymitywnym. W końcu taki kicz jest w pełni oparty na kłamstwie, gdzie plastik udaje kwiaty, beztalencie – artystę, gips – marmur z Cave di Marmo, a tombak – złoto. Kicz można traktować bardzo serio, nabierać się na niego, ale można się też nim bawić. Wszystko zależy od nas i naszej świadomości.
Jestem na bakier z rzeczywistością i figlarnymi wypryskami postępującej cywilizacji. Całuję popkulturę w tłusty zad, za jej najbardziej pryszczate dzieci. Co nie przeszkadza mi zupełnie żyć za jej plecami i wnikliwie obserwować każde z narodzin osobno. Pokora, cisza to moja osobista artyleria wobec kiczu. Uczestniczę w otaczającej mnie rzeczywistości, a jakby mnie w niej nie było. Nie przywiązuję się do miejsc, przedmiotów, łapię dystans na każdym możliwym zakręcie. Świadomie odpierając ataki szumu komunikacyjnego, wybieram z niego to co najcenniejsze. Gardzę polityką, nijakością, ludzką chciwością, zakłamaniem. Cenię komfort życia w każdym jego wydaniu, prostotę, a jeszcze bardziej – bliskie mi osoby.