66 lat temu, 26 czerwca 1947 roku, zmarł Heinrich Thyssen, niemiecki przedsiębiorca, kolekcjoner sztuki. Tekst z naszego archiwum
August Thyssen (1842–1926) był przyjacielem Auguste'a Rodina. W krotkich przerwach między doglądaniem swojego imperium stalowego, jednego z filarow niemieckiej gospodarki, kolekcjonuje jego rzeźby. W jednym z listow z 1911 roku wielki przemysłowiec pisze do wielkiego rzeźbiarza, że jego syn, Heinrich, również zaczął kolekcjonować dzieła sztuki. W tym czasie następca Augusta Thyssena mieszka już na Węgrzech, gdzie poślubił Margitę Bornemisza de Kaszon, spadkobierczynię możnego węgierskiego rodu. Jej ojciec, nieposiadający potomka, postanawia usynowić zięcia. Od tego czasu Heinrich i jego potomkowie będą nosić nazwisko Thyssen-Bornemisza z dodatkiem „baron", po tym jak cesarz Franciszek Jozef nada mu dziedziczny tytuł szlachecki.
Początki kolekcji
W 1919 roku Heinrich Thyssen-Bornemisza opuszcza ogarnięte krótkotrwałą rewolucją komunistyczną Węgry i wraz ze swoją niewielką wówczas kolekcją obrazów przenosi się do Amsterdamu. Po śmierci ojca dziedziczy znaczną część ogromnego rodzinnego majątku: huty, kopalnie, fabryki broni, stocznie i banki. Jego możliwości finansowe są praktycznie nieograniczone, co pozwala mu skupić się na pasji – malarstwie dawnych mistrzów. Większość jego kolekcji powstaje w latach 20. XX wieku. Ze szczególnym upodobaniem kupuje dzieła szkoły niemieckiej – Altdorfera, Durera, Cranacha, Baldunga, Holbeina i holenderskiej – Petrusa Christusa, van der Weydena, van Eycka, Memlinga. W Europie baron Thyssen-Bornemisza właściwie nie ma konkurentów. Może kupić każdy obraz wystawiony na sprzedaż, jakiego tylko zapragnie.