Efekty współpracy zaprezentowano (za pośrednictwem Culture.pl) publiczności tureckiej. Kulminacja wydarzeń przypadła na jesień; część przeciągnie się do roku przyszłego; gros wydarzeń miało miejsce w Stambule. Co z tego warte zapamiętania?
Kulturoznawcze projektowanie
W tegorocznym Istambul Design Biennale bierzemy udział, ale na innych zasadach niż reszta uczestników. Nasza ekspozycja, zatytułowana „Polska in between" (za którą odpowiedzialna była Magda Kochanowska, niezależna kuratorka), jest rezultatem wielomiesięcznych polsko-tureckich warsztatów, łączących różne tradycje rzemieślniczo-kulinarne. Wymiana poglądów, spojrzeń na współczesny design i dawne rzemiosło dało fascynujące rezultaty.
Według mnie, najbardziej udane „kulturowe przenikanie" to seria porcelanowych naczyń bogato dekorowanych, kaligraficznymi motywami ze wschodnich kilimów (wykonanych pod okiem Marka Cecuły); szlachetne w formie szklane misy ozdobione cienką błękitną spiralą; nakrycia głowy inspirowane fezami, do których surowcem były... nasze bereciki z antenką. Dowcipne!
Osobny projekt – to eksperyment od kuchni. Wspólne gotowanie kilkorga wziętych kucharzy zaowocowało książką kucharską z nowymi, niekiedy szokującymi recepturami. Próbkę przygotowano na konferencję prasową. Ekipa turecka przyrządziła na swoją modłę nasz czerwony barszcz – na gęsto i na zimno, z posypką jabłkowo-ogórkowo-ziemniaczaną, pity ze szklanek do herbaty. Do tego – kukurydziane tosty z surową, zakwaszoną rybą i sałatkę z kiszonych jarzyn i grzybów z także kiszonym oscypkiem. Próbowałam – naprawdę oryginalne smaki. Dalsze części wystawy są bardziej serio. Wiele obiektów dowodzi, że młodzi z szacunkiem podchodzą do umiejętności dawnych mistrzów rzemiosł, starając się ocalić od zapomnienia ich kunszt i znajomość materiałów. Na naszym gruncie kultywowanie rodzimych tradycji ma nieco inny wymiar (to osobna partia wystawy, nosi tytuł „Connecting", współkuratorka – Czesława Frejlich). I nie tylko o rękodzieło w tym przypadku chodzi, również o produkcję masową z okresu PRL-u. Jednym z kultowych obiektów tamtego okresu jest wyrabiany seryjnie fotel z żywicy epoksydowej projektu Romana Modzelewskiego (prototyp – 1958). Przez kilka dekad zaniechano produkcji, od kilku lat wznowiono. Z nową ceną, niestety.
Do tego mebla o aerodynamicznym kształcie, z epoki zauroczenia tworzywami sztucznymi i „kosmiczną" technologią pasują dmuchane sprzęty Oskara Zięty. Oto stoliczek z napompowanej blachy, biały z jednej strony, srebrny na rewersie. Ta srebrzysta strona może służyć jako lustro. Krzywe, ale dekoracyjne. Z dziurką w środku, jak wielkie ciastko.