Lepszego prezentu w sezonie letnim Sopot nie mógł dostać. Tłumy w dwa pierwsze dni po wernisażu dowiodły, że „Kossakowie" to strzał w dziesiątkę.
Prezentacja z muzealnym rozmachem 208 prac wypożyczonych z kilkunastu instytucji i prywatnych kolekcji. Niepowtarzalna okazja porównania skali talentów i wzajemnych wpływów słynnej „dynastii" malarskiej. Kuratorską opiekę powierzono Stefanii Krzysztofowicz-Kozakowskiej, historyczce sztuki, której tematyka wystawy i epoka są szczególnie bliskie.
Zresztą, nie ona jedna ma słabość do dokonań Kossaków. Obok Matejki to z pewnością najlepiej znane w Polsce nazwisko. Tym większy wstyd, że krakowskie gniazdo rodu – dworek zwany Kossakówką – powoli zamienia się w ruinę...
Koń, jaki jest...
Największą przestrzeń zajmuje nestor rodu Juliusz (1824–1899). Parterowe sale wypełnia niemal w całości jego sztuka, z niewielkim aneksem. Otóż jeden z pokoi Juliusz dzieli z wnuczkami, Magdaleną Starzewską-Niewidowską, znaną pod pseudonimem Samozwaniec, oraz Marią Pawlikowską-Jasnorzewską. W gablotach z literackim dorobkiem genialnej poetki i ciętej jak giez Madzi znajdują się także historyczne powieści pióra ich kuzynki Zofii Kossak.
Tuż obok – ciekawostka: jedyny zachowany cykl akwarel autorstwa Leona, młodszego brata Juliusza, powstańca i sybiraka („Bitwy pod Somosierrą i Austerlitz").