Milo Manara: Robię tylko komiksy

Ideał piękna tkwi w różnorodności. W moich bohaterkach da się odnaleźć cechy wszystkich znanych mi kobiet. Choć skompilowane i rzeczywiście naznaczone moim widzeniem kobiecości - mówi Milo Manara, autor komiksów erotycznych, gość Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi

Aktualizacja: 02.10.2008 15:12 Publikacja: 02.10.2008 13:50

"El Gaucho", scen: Hugo Pratt, rys: Milo Manara

"El Gaucho", scen: Hugo Pratt, rys: Milo Manara

Foto: Egmont

Red

[b]Dlaczego pana specjalnością stał się komiks erotyczny? [/b]

Studiowałem w Akademii Sztuk Pięknych, a równocześnie chciałem pracować. Zaproponowano mi rysowanie komiksów. Był rok 1967. W tych czasach komiksy dla dorosłych były niemal wyłącznie erotyczne. Moim pierwszym wydawcą był Furio Viano z Mediolanu, dzięki któremu ukazywał się seria erotyczna „Genius”. Z moimi rysunkami, do scenariuszy innych. Dawało się na nich nieźle zarobić. Po wydaniu pierwszych historii z serii „Genius”, wydawca zachęcił mnie do tworzenia śmielszych opowieści. Tak się zaczęło, a później trudno się było zatrzymać.

[b]Bohaterki pańskich komiksów — nieodmiennie piękne i wyuzdane — są jednak bardziej projektem kobiecości, niż realnymi bytami. [/b]

Ideał piękna tkwi w różnorodności. W moich bohaterkach da się odnaleźć cechy wszystkich znanych mi kobiet. Choć skompilowane i rzeczywiście naznaczone moim widzeniem kobiecości. Kobiety z moich komiksów są dla mnie tym, czym niegdyś były postaci z commedii dell’arte ze swoimi maskami. Symbolizują różne aspekty rzeczywistości.

[b]Jednak choć obdarzone urodą i siłą, zależą od mężczyzn i ich fantazji. Czy nie rozwścieczył pan feministek tym podejściem? [/b]

Na szczęście nigdy nie miałem z nimi kłopotów. Przeciwnie, w trakcie pewnego spotkania w Sienie zachęcały, bym dalej szedł tą drogą. A historyjkami były rozbawione... W moich komiksach kobiety nigdy nie są zabawkami w rękach mężczyzn. Nawet w serii „Klik” opowiadam, że mężczyzna może podporządkować sobie wolę kobiety tylko za pomocą wynalazków technologicznych.

[b]Pracował pan z dwoma nieprzeciętnymi twórcami: Federico Fellinim i Hugo Prattem. Jak pan wspomina tę współpracę? [/b]

Pratt napisał dla mnie dwa niesamowite, przygodowe scenariusze. Do nich powstało „Indiańskie lato” i „El Gaucho”. Zilustrowałem je, mając pełną swobodę działania. Byłem „reżyserem” tych projektów. W przypadku Felliniego o żadnej wolności twórczej nie było mowy. „Podróż do Tulum” była początkowo jego scenariuszem filmowym. A „Podróż Mastorny” to największa klapa finansowa Felliniego. Choć w latach 60. miał gotowy plan i scenografię, ostatecznie filmu nie zrobił. Ponieważ nie chciał pożegnać się z tym pomysłem — miał powstać komiks. Nie dokończyliśmy go, bo Fellini zmarł. W trakcie naszej współpracy to on miał kontrolę nad każdym kadrem i rysunkiem, nad najdrobniejszym aspektem wizualnym. Poznałem Felliniego w 1985 roku. Odezwał się do mnie, żeby powiedzieć, że podobała mu się jedna z moich zadedykowanych mu historyjek. Hugo Pratta poznałem dużo wcześniej, pod koniec lat 60. Obaj byli wspaniałymi facetami. I jako artyści, i jako ludzie. Do dziś są moimi mistrzami.

[b]To prawda, że Fellini był oryginałem? [/b]

Jego spontaniczność była legendarna. Pewnego dnia wezwał mnie do Cianciano, dokąd pojechał z Giuliettą Masiną, by odpocząć i skorzystać z leczniczych wód termalnych. Mieliśmy popracować nad naszym projektem „Podróż do Tulum”. Dobrze nam szło. Przed wieczorem Fellini poprosił, żebym został na noc. W hotelu nie było jednak wolnych miejsc. Niezrażony kazał wstawić łóżko do ich sypialni. Spędziłem tę noc, śpiąc w jednym pokoju z Federico i Giuliettą.

[b]Tworzył pan także do scenariusza Almodovara. Jak nawiązaliście kontakt?[/b]

Nigdy nie spotkałem się z Almodovarem. Nasza współpraca przebiegała za pośrednictwem agentów.

[b]Dziś komiks jest wszędzie. Jaki jest powód jego gwałtownego rozwoju i zainteresowania nim? [/b]

To ciekawe zjawisko. Pewnie dlatego, że jako forma wyrazu może zawierać w sobie wszystkie gatunki narracji, poziomy kulturowe i wszelkie możliwe wartości – podobnie, jak literatura czy kino. Może zaoferować kulturze wszystko albo nic, zależy od autora.

[b]A pan jest autorem, który daje wszystko? Powiedział pan „widzę siebie jako ucznia wychowanego w tradycji renesansu”. [/b]

Chciałem powiedzieć tylko, że opisowy i narracyjny charakter moich rysunków nawiązuje do tradycji malarstwa renesansowego, w którym sposób przedstawiania jest właśnie narracyjny i opisowy. Nie śmiałbym dopatrywać się w moich pracach geniuszu tej wspaniałej epoki. W końcu robię tylko komiksy. Oczywiście, jako rysownik, nie mogę pomijać wpływu dzieł Albrechta Durera, ilustracji Botticellego do „Boskiej komedii”, czy fresków Giotta w górnym kościele bazyliki w Asyżu. Krótko mówiąc, pociąga mnie ta właśnie część tradycji i świadomość, że komiks może do niej nawiązywać.

[b]Najważniejszym gościem Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi, obok pana, jest urodzony w 1938 roku Jean Giraud „Moebius”. Jest jedynie sześć lat starszy od pana, a mówi pan o nim: „mistrz”. [/b]

To jest artysta ważny dla wszystkich, bez wyjątku, rysowników komiksowych. Zaproponował nowatorski styl rysunku, interpretując na nowo tradycję i adaptując ją do naszych czasów. To prawdziwy geniusz; także kino wiele mu zawdzięcza, przy czym mam na myśli nie tylko filmy science fiction. To człowiek o skomplikowanej i fascynującej osobowości. Dobrze, że polska publiczność się z nim zetknie.

[b]W Polsce będzie pan po raz pierwszy. Czy coś szczególnie chciałby pan zobaczyć? [/b]

Uwielbiam Chopina i mam nadzieję, że uda mi się odwiedzić okolice jego dziecinnych młodzieńczych lat. Poza tym – nie bardzo wiem, co mnie czeka. Ale jestem podekscytowany tą podróżą.

[ramka]Milo (właściwie Maurilio) Manara urodził się w 1945 roku we włoskim mieście Bolzano. Paski komiksowe zaczął rysować jako 14-latek. Publikował je w prasie. Jednak dopiero w 1967 roku zajął się komiksem na poważnie. Był wówczas studentem architektury Akademii Sztuk Pięknych.

Pierwsze tytuły należały do typowych włoskich fumetti. Były to proste erotyczno-przygodowe komiksy kieszonkowe. Czarno-białe, masowe. Powstały wówczas serie: „Genius”, „Jolanda Almaviva”. W połowie lat 70. Manara zajął się także innymi odmianami komiksu. Za wydany w 1976 roku album „Małpi król” do scenariusza Silverio Pisu otrzymał nagrodę Yellow Kid na festiwalu komiksu w Lucce. Wówczas poznał podziwianego przez siebie Hugo Pratta, autora przygód Corto Maltese, człowieka, który wprowadził komiks na literackie salony. Manara uczynił go w 1978 roku bohaterem powieści graficznej „HP i Giuseppe Bergman”, do której napisał pierwszy scenariusz.

„W serii przygód Giuseppe Bergmana Pratt odgrywa rolę guru, przewodnika, dantejskiego Wergiliusza, kogoś w rodzaju deus ex machina, wszechwiedzącego maga w wyniszczonym świecie, w którym przygoda sama w sobie stała się zwykłym biznesem” – powiedział „Rzeczpospolitej” Manara. Historia rozrosła się do 5 tomów. W latach 80. stworzył „Klik” i „Zapach niewidzialnego” – tytuły, które ostateczne ugruntowały jego sławę jako twórcy komiksu erotycznego.

Tworzył rysunki do scenariuszy Hugo Pratta („Indiańskie lato”, „El Gaucho”), Federico Felliniego („Podróż do Tulum”, „Podróż Mastrony”), Alexandro Jodorowsky’ego (seria „Borgia”), Neila Gaimana („Żądza” z antologii „Noce nieskończone”), Pedro Almodovara („El Fuego y las Entranas”), a także liczne komiksy do własnych historii („WWW”, „Guliveriana”).

Jego rozpoznawalny, elegancki styl wykorzystuje wprowadzoną przez Moebiusa czystą linię (tzw: linge claire), która okala postaci i przedmioty czarną linią o jednolitej grubości. To, obok wizerunków pięknych kobiet, wyróżnia styl graficzny Włocha. Działa także w branży reklamowej. Stworzył, wyreżyserowaną przez Luca Bessona, reklamę perfum Chanel Nr 5 z modelką Estelle Warren w roli Czerwonego Kapturka.[/ramka]

[b]Dlaczego pana specjalnością stał się komiks erotyczny? [/b]

Studiowałem w Akademii Sztuk Pięknych, a równocześnie chciałem pracować. Zaproponowano mi rysowanie komiksów. Był rok 1967. W tych czasach komiksy dla dorosłych były niemal wyłącznie erotyczne. Moim pierwszym wydawcą był Furio Viano z Mediolanu, dzięki któremu ukazywał się seria erotyczna „Genius”. Z moimi rysunkami, do scenariuszy innych. Dawało się na nich nieźle zarobić. Po wydaniu pierwszych historii z serii „Genius”, wydawca zachęcił mnie do tworzenia śmielszych opowieści. Tak się zaczęło, a później trudno się było zatrzymać.

Pozostało 92% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl