Jacek Cieślak z Pragi
Jest coś symbolicznego w tym, że secesyjne pawilony Vystavi-ště, gdzie jeszcze cztery lata temu gościło Praskie Quadriennale – spłonęły.
W tym roku wystawa prezentująca światowe osiągnięcia scenografii przeniosła się do wielopiętrowego labiryntu Muzeum Sztuki Nowoczesnej. W nowym miejscu, po raz pierwszy, prezentowano (18 – 26.06) również sztukę wizualną.
Gaga przepadła
Trudny los artystów w czasie przemian pokazywała węgierska ekspozycja „Między przeszłością a przyszłością". Opowiadała o nieznanym scenografie Mihálym W. Bodzy, który na kilka miesięcy przed nowatorskim Quadriennale zaginął. Zwiedzający mogli wczuć się w jego dramat – zderzyć z niewiadomym. Po przekroczeniu progu madziarskiego boksu wpadali w ciemność, a potem w wodę po kostki. Działało to otrzeźwiająco, niczym komunikat, że wiek XX w sztuce skończył się bezpowrotnie – dawni artyści sczeźli, a tradycyjne profesje są wypierane przez nowe. Zmiana wywołała widoczny gołym okiem chaos.
Najłatwiej powiedzieć, że przyszłość należy do multimediów, bo Quadriennale zostało naszpikowane ekranami migającymi tysiącami wielobarwnych, interaktywnych obrazów. Przebojem miała być brytyjska ekspozycja prezentowana na ekranie iPhone'a, którego pamięć mieści dzieła gigantycznej galerii. Widzów miała też przyciągać makieta scenografii koncertu Lady Gagi autorstwa Es Devlin, gwiazdy designu, przygotowującej otwarcie igrzysk olimpijskich w Londynie. Tak się jednak nie stało – przekaz utonął w morzu detali, które utrudniają komunikację.