Jak podkreśliła ekspertka, artysta dodał w języku niemieckim inskrypcję na czarno-białej wersji litografii, która brzmi: „Czułem wielki krzyk natury”. Ręce nad uszami i upiorna postać w rzeczywistości mają „blokować” krzyk natury - twierdzi Bartrum.
Jak zaznaczyła, falistość postaci jest wizualną reprezentacją tego, co czuje artysta. - Bardzo łatwo jest źle zinterpretować obraz, jako krzyk postaci - powiedziała. - Można skojarzyć to z własnym nastrojem. Każdy miał takie chwile rozpaczy - dodała.
Obraz ten był wykorzystywany między innymi w kampaniach politycznych, takich jak kampania na rzecz rozbrojenia jądrowego. Jak zaznacza ekspertka, Munch wyrażał osobiste emocje i nie zamierzał wykorzystywać swojego dzieła w takich kwestiach jako przesłania.
Według Bartrum, Munch nawet za życia obawiał się, że stracił kontrolę nad swoją pracą, mimo że reprodukcje były wtedy znacznie mniej popularne niż obecnie. - Możesz wykorzystać to w osobisty sposób, ale możesz to wykorzystać także w sposób polityczny - powiedziała.
Kuratorka podkreśla, że nie ma związku między przybyciem „Krzyku” do Wielkiej Brytanii a toczącymi się sporami o wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. - Nie planowaliśmy w tym czasie wystawy - powiedziała Bartrum, podkreślając, że to „czysto przypadkowe”.
Prace nad wystawą "Edvard Munch: love and angst” rozpoczęły się pięć lat temu. Ekspozycja, którą oglądać będzie można od 11 kwietnia do 21 lipca, będzie największą wystawą prac Muncha w Wielkiej Brytanii od 45 lat.