Rodzina aniołków, nazywana przez warszawiaków szkaradkami lub potworkami, znów zwraca uwagę spacerujących po ulicy Ząbkowskiej. Rzeźby wróciły tu po renowacji. Tym razem zamontowano je na nowym postumencie. – Zabezpieczyłem je przed kradzieżą. Teraz trudniej je będzie wymontować – mówi Marek Sułek, projektant praskich rzeźb. Cztery postacie (wykonane ze sztucznego, jaskrawoniebieskiego kamienia) o karykaturalnych sylwetkach i małych skrzydełkach, pojawiły się w Noc Pragi 2010 jako część projektu „Miasto Aniołów".
Figurki oprócz zwolenników natychmiast zyskały spore grono przeciwników. W nienaruszonym stanie nie wytrwały zbyt długo. Sukcesywnie je niszczono, m.in. oblewano białą farbą. Z czasem jeden z aniołków... odfrunął. Zniknął. Sprawę kradzieży zgłoszono policji, bez efektów. Tymczasem niedawno, pewnej nocy, figurka wróciła na swoje miejsce. Po roku od zniknięcia! Najwyraźniej złodzieja ruszyło sumienie, bo zadał sobie sporo trudu, najpierw odkręcając ważącą 40 kg rzeźbę, a potem skrupulatnie przymocowując ją z powrotem.
Dziś anielska rodzinka jest w komplecie, a skrzydlate maluchy doczekały się rodzeństwa. Na skwerku przed centrum handlowym Wileńska przy ul. Targowej pojawiła się mała anielica. Siedzi na kamieniu i sprawia wrażenie, jakby wybierała się na zakupy.
Twórca rzeźb chciałby, aby każda praska ulica miała swojego anioła stróża. Stałyby się one jednym z symboli prawobrzeżnej Warszawy. W pracowni artysty czeka już kolejny, gotowy aniołek. Nie ma jeszcze decyzji, gdzie zostanie ustawiony. W grę wchodzi kilka lokalizacji, w tym ul. Inżynierska. Ale mieszkańcy... nie są tym pomysłem zachwyceni.
– Wartość artystyczna i designerska rzeźb nie pasuje do Pragi. Kompletnie nie nadają się do tej dzielnicy – uważa artystka Natalia Romik, mieszkanka Pragi. – To zwykły sakrokicz, szpeci krajobraz miejski – wtóruje Piotr Kowalski ze stowarzyszenia Nowa Praga.