Co przyszłoby Ci na myśl, gdyby kępkę mchu porastającą fragment fasady Twojej kamienicy, ktoś nagle zaczął czule głaskać? Czy zbyłbyś to krótką konstatacją: „Ale dziwak!" – a może przeciwnie: uderzyłoby Cię wrażenie, że tę zieloną narośl – niezwykły obiekt pieszczot – widzisz po raz pierwszy? Czy nigdy nie zdziwiło Cię to, że nadmiar miejskich bodźców, zamiast dodawać Ci energii lub pogłębiać wrażliwość, uczynił Cię bardziej biernym i obojętnym, a wręcz: zniewolonym?
W ten sposób dają się zaskoczyć wszyscy, którzy od kilku miesięcy na wezwanie artystycznej grupy Performeria Warszawy przybywają o ustalonej porze we wskazane w zaproszeniu miejsca. Zamiast po prostu oglądać zapowiadany happening, stają się jego bohaterami. Wspomniany kontakt dotykowy z mchem to przykład zadania przydzielonego uczestnikom akcji „Próba dryfu".
W założeniu wiązało się ono z przyjęciem opisanej przez Guy Deborda w „Społeczeństwie spektaklu" postawy poddania się urokowi i wyzwaniom terenu. W praktyce mogło to być każde zajęcie, które sprowokowałoby do zmiany nawyków, przełamania rutyny, odważenia się na inne obcowanie z otaczającą przestrzenią. Jednak czy tak ulotne akcje mogą cokolwiek zmienić w naszym codziennym doświadczaniu miasta?