Na jego sztukę natknąć się można przypadkiem. Na osiedlu z wielkiej płyty, w miejskim parku, na murze opuszczonego budynku i działającej fabryki. Krystian Czaplicki, znany jako „Truth", rzeźbi w przestrzeni miejskiej. Swoje prace nazywa interwencjami rzeźbiarskimi, działa nie zawsze legalnie, ale zwykle z dużym wyczuciem.
– Jeśli wiem, że uzyskanie pozwolenia będzie trudne i czasochłonne, daję spokój. Wolę zrobić coś na „nielegalu" – przyznaje „Rz" artysta. – Chodzenie po urzędach zjada tyle energii, że szkoda ją tracić. Ale nie jestem jakimś etosowym anarchistą. Kiedy planuję dużą pracę z betonu, wolę mieć pozwolenie, przyjechać z ludźmi, którzy mi pomogą, niż czaić się po krzakach.
Czaplicki starannie wybiera imprezy i miejsca, na których wystawia, przyznaje się do tradycji graffiti, choć dostrzega jego ograniczenia. Wydaje się obcy zarówno w świecie street artu, jak i instytucji artystycznych. Właśnie ma pierwszą wystawę indywidualną w warszawskiej Galerii BWA.
Popularność przyniosły mu „huby", rodzaj tagu, street loga, podpisu. Te precyzyjne formy podrzucał niemal niezauważony, gdzie chciał: na kominy, fabryki, bloki, kamienice. Kluczowy był kontrast między minimalistycznym, eleganckim „pasożytem" a podłożem w stanie ruiny. Tak jakby nowoczesność zawsze musiała powstawać na gruzach, żywić się katastrofą poprzedniej epoki.
Obiekty Czaplickiego zacierają granicę między realizmem i abstrakcją, autonomiczną formą, przypadkowo znalezionym obiektem a osobistą pracą. Bardziej interesuje go zacieranie granic, proces transformacji niż trwałość.