Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"
Nie ustają dyskusje na jego temat - jedni uważają go za "papieża" nowoczesnej architektury, inni za jej grabarza. Nie ulega jednak wątpliwości, że nikt inny nie wywarł tak dużego wpływu na obraz architektury ostatnich kilkudziesięciu lat.
Zdaniem Henryka Drzewieckiego - architekta i krytyka architektury - o tym genialnym twórcy i teoretyku można powiedzieć tyle samo złego co i dobrego. Obarcza się go odpowiedzialnością za wszelkie niedogodności życia w osiedlach bloków mieszkalnych, choć sam ani jednego takiego osiedla nie zrealizował. Podziwia się go za stworzenie pięknych form architektury, za "grę brył w świetle", za ciekawe rozwiązania funkcjonalne.
Z rodzinnego domu w szwajcarskim miasteczku La Chaux-de-Fonds wyniósł kalwińskie zamiłowanie do prostego, surowego życia, które oferował mieszkańcom projektowanych przez siebie domów. Po ojcu i dziadku zatrudnionych przy produkcji zegarków odziedziczył pracowitość i dokładność. Nie miał wyższego wykształcenia - uczył się podróżując po Europie i terminując w pracowniach pionierów nowoczesnej architektury: Auguste'a Perreta i Petera Behrensa. Filozofię życia i działania oparł, jak sam przyznawał, na dziele Nietzschego "Tako rzecze Zaratustra". Myśli Nietzschego stały się punktem wyjścia dla teorii architektury Le Corbusiera. W licznych książkach i artykułach Corbu obwieszczał nadejście nowych czasów, które wymagają zniszczenia starej, brudnej zabudowy miejskiej (pisał to z myślą o Paryżu) i wzniesienia w to miejsce nowoczesnych, składanych z elementów "domów-maszyn do mieszkania". Maszyna była dla Le Corbusiera, podobnie jak dla innych twórców ówczesnej awangardy, wzorem funkcjonalności i piękna do naśladowania zarówno przez architekturę, jak i urbanistykę. W nowych domach miało zamieszkać nowe społeczeństwo (Le Corbusier uważał, że za pomocą architektury można przeprowadzić rewolucję społeczną) - ludzie zdrowi i szczęśliwi, nie znający głodu mieszkaniowego, którym przewodzić będą elity inżynierów - inteligentnych, zimnych, o nieskazitelnej moralności. Idee te, choć dziś brzmią anachronicznie, a momentami do złudzenia przypominają hasła reżymów totalitarnych, w latach 20. i 30. zawładnęły umysłami wielu młodych architektów na całym świecie. W Polsce teorie Le Corbusiera zainspirowały architektów z awangardowej grupy "Praesens". Uznając, że człowiek jest zwierzęciem geometrycznym, Le Corbusier oparł swoją architekturę na linii prostej i kącie 90°. Stworzył też pięć zasad, które miały być realizowane w nowoczesnych budynkach: dom powinien stać na słupach, mieć wolny plan (możliwość dostosowania rozkładu pomieszczeń do potrzeb użytkowników) , wolną elewację (swobodne rozmieszczenie otworów okiennych i drzwiowych) , podłużne, szeregowe okna i taras na dachu.
Większość projektów Le Corbusiera nie doczekała się realizacji, a te, które zrealizował, odbiegają od wizji "domu-maszyny". Oglądając budynki zaprojektowane przez niego w latach międzywojennych - lekkie, estetyczne, funkcjonalne wille w Poissy i Garches, czy Dom Studentów Szwajcarskich w Paryżu-- trudno znaleźć w nich coś z owej "maszyny do mieszkania". Bliższy tej idei jest zbudowany na przełomie lat 40. i 50. betonowy gmach wzorcowego bloku mieszkalnego w Marsylii, lecz niemal w tym samym czasie Corbu rozpoczął w Ronchamp budowę kaplicy Notre Dame du Haut, w której zakpił z samego siebie i z głównego dogmatu awangardy: linii prostej i kąta 90°. Wyginając ściany i dach tej niewielkiej świątyni stworzył jedno z najciekawszych, a zarazem najbardziej kontrowersyjnych dzieł architektury sakralnej i dał sygnał (po raz kolejny) do pójścia w nowym kierunku - ku architekturze "rzeźbiarskiej". Znalazła ona szczególnie podatny grunt w Brazylii (Oscar Niemeyer) i Japonii (Kenzo Tange).