Ekspozycja Małgorzaty ET BER Warlikowskiej jest refleksją na temat tożsamości, rozumianej wielowątkowo: podmiotowości kobiety, artystki, osoby prywatnej i publicznej, człowieka jako ogniwa łańcucha genealogicznego, nośnika kodu kulturowego, elementu funkcjonującego w określonych relacjach z innymi. Indywidualność i niezależność kontra egzystencja w określonych ramach, wytyczonych przez otoczenie, kulturę, biologię.
Zbudowana została za pomocą charakterystycznych dla artystki mediów: grafiki łączonej z ceramiką, malarstwa, rzeźby, instalacji, złocenia, kalki, akcji, koncepcji, oraz środków: świadomego czerpania z różnych epok, odwoływania się do toposów, zabawy ze znanymi z historii sztuki motywami, wynaturzania ich, deformowania, łączenia, dzielenia...
Czy istnieje bardziej banalna postać w pop-kulturze niż Marilyn Monroe? Zrobiono przecież z nią już wszystko: wyeksploatowano jako aktorkę, modelkę, niedoszłą matkę, żonę, kochankę, idiotkę, inteligentną jednostkę, plastikową lalkę... Dobrze by było ją na koniec zjeść. Małgorzata ET BER Warlikowska ma odwagę, żeby wykonać ten ruch i po raz kolejny w historii sztuki spróbować posłużyć się podobizną oraz nazwiskiem aktorki, by uczynić z niej bohaterkę swojej opowieści. Marilyn Monroe, poprzez swoją niesłabnącą popularność, bezgraniczną eksploatację i ciągłą transformację wizerunku, przekształciła się z „kobiety wyjątkowej" w „everymana". ET BER wykorzystuje ten fakt i wyciska z aktorki ostatnie soki.
Mycie twarzy jest powtarzanym co dzień rytuałem. Warlikowska odprawia ten obrządek, używając Marilyn Monroe jako fantoma o uniwersalnej symbolice, snując rozważania o czyszczeniu wizerunku. Z jednej strony jest to chęć utrzymania czystości, przejrzystości, pozorów nieskalania. Twarz jest odbiciem wnętrza człowieka, pokazuje prawdę o nim, należy więc ją wymyć, aby zachować swoje prawdziwe „ja" w tajemnicy. To także pozbywanie się warstw brudu – przyczepionych etykiet, narzuconych funkcji, niechcianych plotek.