Nie da się ukryć, że większość widzów przychodzi, aby rozładować silne emocje związane z przeszłością kolonialną oraz historią niewolnictwa i liczy na wystawę o charakterze politycznym.
Miraż wolności
Dziełem funkcjonującym jak płachta na byka jest płótno wypożyczone z zamku w Wersalu „Proklamacja obalenia niewolnictwa w koloniach francuskich 27 kwietnia 1848 roku". Znany jedynie nielicznym specjalistom François-Auguste Biard namalował ten obraz rok po ogłoszeniu dekretu. Dlaczego prawie 10 metrów kwadratowych miernego malarstwa przyciąga wiele uwagi? Odpowiedź podpowiada sposób prezentacji wydarzenia.
Centralne miejsce zajmuje młoda para świetnie zbudowanych byłych niewolników. Mężczyzna z nagim torsem rozrywa w heroicznym geście kajdany, kierując wzrok do nieba, symbolu triumfalnej i wypełnionej szczęściem przyszłości. Tymczasem półnaga kobieta o smukłej sylwetce obejmuje go, obserwując rozerwany łańcuch w jego prawej ręce.
Białe kobiety ubrane jak na obrazach Thomasa Gainsborourgha pochylają wstydliwie głowy przed klęczącą przed nimi świeżo wyzwoloną niewolnicą – w geście podziękowania. Wszystko zdaje się być zbudowane w oparciu o prosty schemat: ciemnoskóre osoby są skąpo ubrane i podnoszą z dumą głowy, biali są szczelnie zakryci i pochylają się w pokorze. Dziś robi to wrażenie życzeniowej propagandy, która nie miała wiele wspólnego z rzeczywistością.
Kpiny i szykany
Na szczęście obraz Biarda jest tylko dydaktycznym elementem mającym na celu przypomnienie historii. Nie znaczy to, że ekspozycja unika tematów kontrowersyjnych, które rozpalały umysły nad Sekwaną w drugiej połowie XIX w. Jednym z nich było pochodzenia wybitnego pisarza Aleksandra Dumasa pokazanego przez Gustave'a Le Graya w rosyjskim kostiumie. Bezlitośnie karykaturowany przez przeciwników pisarz był synem pierwszego w historii Francji czarnego generała Thomasa Alexandre'a Davy de La Pailleterie. Ten zaś był nieślubnym dzieckiem markiza de La Pailleterie, właściciela plantacji na San Domingo, i jego służącej Marie-Cessette Dumas.