Tauromachia ?– walka byków

Picasso, Goya i Dali, czyli korrida w ujęciu trzech gigantów hiszpańskiej sztuki ?we wrocławskim Muzeum Architektury - pisze Monika Małkowska.

Aktualizacja: 20.07.2014 15:11 Publikacja: 19.07.2014 09:00

Atelier le Baume Dürbach, karton przygotowawczy do tapiserii na podstawie pracy Pabla Picassa „Guern

Atelier le Baume Dürbach, karton przygotowawczy do tapiserii na podstawie pracy Pabla Picassa „Guernica”

Foto: Muzeum Architektury we Wrocławiu

Co łączy Francisco Goyę, Salvadora Dalego i Pabla Picassa? Bestia z rogami poskramiana przez człowieka – lub odwrotnie. Jednak każdy z nich zinterpretował rytuał z bykiem w odmienny sposób. To nie tylko kwestia czasów, w jakich działali – mieli różne temperamenty i powody, dla których wzięli temat za rogi.

Zobacz galerię zdjęć

Symbol walki ?o niepodległość

Kto był na południu Hiszpanii, ten nie ma wątpliwości: korrida to duch narodu. Już na początku XII wieku na Półwyspie Iberyjskim biegano za bykiem. Ale od połowy XVIII wieku korrida staje się rozrywką, za którą szaleją wszystkie warstwy społeczne.

Urodzony w Maladze Pablo Picasso (1881) musiał zdominować wrocławską wystawę zatytułowaną „Tauromachia". Dla artysty o żywiołowej naturze, fana korridy, el toro stał się zwierzęciem symbolicznym. Byk pojawia się w „Guernice" (1937) jako uosobienie siły narodu i sprzeciwu wobec dyktatury Franco.

Do monumentalnego malowidła powstało mnóstwo szkiców – sylwetka toro ulegała stopniowemu upraszczaniu i przetwarzaniu, aż stała się profilem ujętą głowo-twarzą z parą oczu po jednej stronie. Antywojenna wymowa „Guerniki" okazała się ponadczasowa. Podczas II wojny w okupowanym Paryżu Picasso rozdawał zdjęcie dzieła niemieckim oficerom, a gdy tamci pytali: „Pan to zrobił?", odpowiadał: „Nie, to wy".

We Wrocławiu, oprócz ponad 40 kartonów przygotowawczych do „Guerniki", znajdą się inne „bycze" kompozycje. Pojedyncze figury zwierzaka, serie akwatint „Tauromachia" oraz kilka cyklów graficznych, w których el toro występuje jako... symbol seksu, choćby w „Suicie Vollarda" (teka grafik wykonanych na zamówienie słynnego marszanda w latach 1930–1937).

W tym przypadku rogata bestia zamienia się w mitycznego Minotaura i dokazuje z pięknymi kobietami. Dla Andaluzyjczyka Picassa eros miał byczy temperament.

Francisco Goya (ur. 1746) pasjonował się korridą od dzieciństwa. Od młodości korespondował z aragońskimi toreadorami, ba! – sam próbował poskramiać rogatego zwierza. Kiedy w 1794 r. aplikował do Akademii San Fernando, przedstawił zestaw grafik związanych z walkami byków.

Sposób na zarobek

Dwadzieścia lat później, pod rządami Ferdynanda VII, wpadł na pomysł wykonania cyklu adresowanego do wszystkich. Dla odświeżenia pamięci korzystał ze swych starych ilustracji. Pracował szybko, motywowany kiepskim stanem finansów.

Goya wierzył w sukces albumu „Tauromachia" złożonego z akwafort w dużych (jak na tamte czasy) formatach. Opublikował tekę złożoną z 33 plansz jesienią 1815 r. (cena: 300 reali za całość). Teraz cały komplet będziemy mogli podziwiać  na wystawie we Wrocławiu.

Oglądając „Tauromachię" po raz kolejny, dochodzę do wniosku, że gdyby Goya żył później, byłby mistrzem fotoreportażu. Ma oko do ustawiania kadrów, do łapania najbardziej ekstatycznych momentów. Układa sceny w miniopowieść o przebiegu walki. Widać napięcie, dramaturgię, a realistycznie oddane sytuacje pokazują nastrój na widowni, gestykulację i mimikę toreadorów, pikadorów, widać też coraz większą irytację zwierzaka. Co więcej, główni bohaterowie to konkretne postaci, najsłynniejsi toreadorzy, których podziwiał artysta, wychwytując charakterystyczne dla nich sposoby drażnienia zwierzęcia.

Niestety, „Tauromachia" nie przyniosła Goi spodziewanych zysków. Była bessa, sztuka nikogo nie obchodziła. Dekadę później było jeszcze gorzej: Goya musiał emigrować z kraju z powodów politycznych.

Jego schronieniem stało się francuskie Bordeaux. Tamże stary Hiszpan poznał nowość: litografię. I zachwycił się! To jeszcze szybsza metoda notowania ulotnych sytuacji, niemal bezpośredni zapis. W tej technice powstały cztery prace objęte tytułem „Rozrywki w Hiszpanii" (znane jako „Byki z Bordeaux"). I tak sceny z korridy zamykają dzieło Francisco Goi.

Salvador Dali, delikatny i ekstrawagancki Katalończyk (ur. 1904), nie miał we krwi korridy – za to ambicję dorównania sławą o pokolenie starszemu Picassowi.

Pomysł na dialog

Motyw walki byków był mu dość obcy, lecz fascynujący ekspresją i uteatralizowaniem. W drugiej połowie lat 60. sięgnął po ten temat, aby podjąć dialog z dziełami Picassa (stary mistrz jeszcze żył).

Powstała seria brawurowych prac wykonanych tuszem. Dali wykorzystał kontrasty barw – biel, czerń i czerwień. Nietypowo oszczędna gama kolorystyczna idzie tu w parze z wyjątkowo jak na hiszpańskiego surrealistę spontanicznym sposobem rysowania/malowania.

Artysta zrezygnował tym razem ze swej „wylizanej" metody, unikając nadrealistycznych efektów. Chlapał tuszem po papierze, rozmazywał kleksy, rwał formy, ledwie markując gesty, ruchy postaci ludzkich i zwierząt.

Rezultaty są doskonałe! Kompozycje odzwierciedlają całą gorączkę widowiska: żar lejący się z nieba, dynamikę, skalę namiętności fanów i głównych aktorów spektaklu.

Żałuję, że do ekspozycji nie dołączono filmu animowanego Witolda Giersza „Czerwone i czarne" (1963) – idealnie pasowałby do rysunków Dalego! Nasz artysta także „wylał" sylwetki toreadora i byka wprost z buteleczek tuszu...

Prawie 20 lat później Dali z zaawansowaną chorobą Parkinsona coraz częściej imał się rzeźby. Przy formowaniu figur jego palce odzyskiwały sprawność. Z ostatniego okresu życia i twórczości Salvadora Dalego pochodzi brązowa figura Minotaura (1981).

Oczywiście, zgodnie z greckim mitem, postać Minotaura ma byczy łeb. Ale poza tym to typowy „Dali". Chuda sylwetka z „szufladą" w klatce piersiowej i dziwacznym złocistym rakiem-homarem umieszczonym w wątpiach przywodzi na myśl wczesne prace artysty. Echo jego dawnego geniuszu.

Nieobecny na arenie

Dodatkiem do byczych kompozycji trzech hiszpańskich gigantów są na wrocławskiej wystawie grafiki, w których połączyli siły meksykański artysta Albert Gironella i Belg Pierre Alechinsky. Ten twórczy duet także odwołał się do dzieł poprzedników. W 1980 r. stworzyli cykl grafik zatytułowany „Al Alimón".

W tym przypadku jest to specyficznie ukazana korrida: pośrodku kadru arena (umowna), którą otacza niby-widownia pokazana w wielu kadrach, jak komiks. Środkową część płaszczyzny wypełnia postać toreadora wykonana przez Gironellę; sceny umieszczone dookoła należą do Alechinsky'ego. Jest torrero i podziwiające go tłumy, ale... czegoś brak. Byka! Zrobił unik? Nie, w zwierzaka ma się wczuć oglądający. Ciekawe, czy publiczność we Wrocławiu poczuje w sobie zew korridy?

Picasso, Dali, Goya. Tauromachia ?– walka byków, Galeria Miejska ?w murach Muzeum Architektury, Wrocław – wystawa otwarta ?od 24 lipca do 16 listopada 2014 r.

Co łączy Francisco Goyę, Salvadora Dalego i Pabla Picassa? Bestia z rogami poskramiana przez człowieka – lub odwrotnie. Jednak każdy z nich zinterpretował rytuał z bykiem w odmienny sposób. To nie tylko kwestia czasów, w jakich działali – mieli różne temperamenty i powody, dla których wzięli temat za rogi.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 94% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl