Od prawie 40 lat ten artysta o litewsko- polskich korzeniach mieszka w naszym kraju, a jego twórczość najczęściej kojarzy się nam z plakatami, pastelami, ekslibrisami, ilustracjami, rysunkami, publikowanymi także w „Rzeczpospolitej".
Ale Stasys Eidrigevičius maluje także obrazy, zajmuje się fotografią, tworzy kolaże, maski, instalacje, autorskie spektakle. Ze swobodą porusza się we wszystkich tych dziedzinach. Nieustannie poszukuje nowych pomysłów, zmienia techniki. A zarazem wyróżnia go natychmiast rozpoznawalny styl, który przyniósł mu światowy sukces i wiele prestiżowych nagród.
Stasys rozwija niekończącą się opowieść o człowieku wędrującym przez życie, który mimo rosnącego ciężaru doświadczeń nie traci niemal dziecięcej wrażliwości. Wszystkie szaleństwa świata odciskają melancholijny ślad na tej fikcyjnej postaci, która bywa zarazem alter ego artysty, nie gasząc w jego oczach ciekawości odkrywania go dalej.
Sam artysta również nieustannie podróżuje. Wrócił właśnie ze Szwajcarii. – Podpisałem tam umowę na książkę, w której będą moje rysunki i wiersze dedykowane van Goghowi – zdradza „Rzeczpospolitej". – Van Gogh w moim życiu raz się przybliża, raz oddala, ale gdzieś nieustannie powraca. Tak jak ja urodził się w małej miejscowości i całe życie oddał sztuce.
Stasys poznawał miejsca związane z jego życiem. We Francji odwiedził Arles i Auvers-sur-Oise. Oglądał jego obrazy w wielu muzeach, nawet „Słoneczniki" w Tokio. I poświęcił wcześniej van Goghowi swe prace: plakat „Hommage à Vincent" z twarzą o oczach jak słoneczniki oraz dwuczęściowy performance „Rozmowa z Vincentem" i „Żółty pokój". Zrobił też pastel „Ucho van Gogha" i namalował obraz odwołujący się do listu Vincenta do brata.