W okresie świąteczno-noworocznym, niedługo po powołaniu rządu, pełna nadziei, jak większość z nas, biorących udział w wyborach 15 października, oraz świadoma możliwych scenariuszy prawnych odbudowy systemu państwa i prawa, określiłam w publikacjach i wypowiedzi stan zastany „jako krajobraz po bitwie”. Miała być punktem wyjścia do czynności naprawczych, odbudowy państwa i systemu prawnego. Rychło okazało się, że scenariusze adekwatne do zastosowania w warunkach rządów prawa muszą jeszcze poczekać, a rzeczona „bitwa” stała się przyczynkiem do „wojny” o praworządność: na słowa, na argumenty, na działania. Z jednej strony stoją zaciekle broniący status quo sprzed wyborów, a z drugiej strony walczący o nowy ład konstytucyjny. Padają argumenty-„tarcze” i argumenty-„miecze”. Niestety niekiedy sposób argumentacji, w szczególności prawniczej (lub aspirującej do prawniczej) jest nietrafiony lub nietrafiający w sposób zrozumiały do przekazu społecznego.