W tym roku 10 października przypadał w niedzielę. Wiele osób odpoczywało po tygodniu pracy. Pogoda sprzyjała spacerom. Kto wybrał się w okolice placu Piłsudskiego, który jeszcze nie jest zagrodzony w związku z planowaną przez PiS odbudową Pałacu Saskiego, mógł być świadkiem interesujących i dziwnych zdarzeń. Byli tam członkowie Lotnej Brygady Opozycji. W dziesiątym dniu każdego miesiąca są obecni na placu Piłsudskiego, gdy pojawia się tam Jarosław Kaczyński ze świtą, i zadają działaczom PiS kłopotliwe pytania o katastrofę smoleńską, o wrak samolotu, który nadal jest w Rosji, o to, kto decydował o lądowaniu na lotnisku w Smoleńsku. Tym razem nie mogli się jednak nawet zbliżyć do pomnika smoleńskiego. Policja nie pozwoliła aktywistom na zajęcie miejsca zgłoszonego przez nich jako zgromadzenie. Zostali wypchnięci z obszaru placu, który mocą specustawy przeforsowanej dwa lata temu przez PiS jest tzw. terenem zamkniętym (wojskowym). W takiej sytuacji członkowie LBO zadawali pytania przez megafon z okolic galerii Zachęty stojącej w sąsiedztwie placu. Licznie obecni policjanci i funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa uniemożliwili demonstrowanie aktywistom LBO. Kilkoro z nich zostało zatrzymanych na ponad 30 godzin. Prokuratura postawiła im zarzuty, w tym liderowi Brygady Arkadiuszowi Szczurkowi, o naruszenie miru domowego Zachęty (ponieważ demonstranci wspięli się na cokół latarni przed Zachętą) oraz zakłócanie uroczystości religijnej, jaką ma być według PiS i prokuratury obecność Jarosława Kaczyńskiego i jego towarzyszy przy pomniku smoleńskim na placu Piłsudskiego.
Czytaj więcej
Autonomiczna wykładnia pojęć konwencyjnych utrudnia państwom członkowskim uchylanie się od zobowiązań traktatowych.
Dwa oblicza policji
Żadne z zadań policji określonych w art. 1 ustawy o policji nie uprawniało do takich działań. Na pewno nie wpisywały się w „ochronę bezpieczeństwa i porządku publicznego", chyba że tak zdecydował Jarosław Kaczyński. Zarzuty rzekomego naruszenia miru domowego i zakłócenia uroczystości religijnej postawione przez prokuratora podległego prokuratorowi generalnemu Ziobrze są pozbawione podstaw faktycznych i prawnych. Ani bowiem nie doszło do naruszenia miru domowego Zachęty (zresztą brak jakiejkolwiek skargi od kierownictwa Zachęty świadczy o nadgorliwości służb), ani wizyta Kaczyńskiego i świty nie jest uroczystością religijną. Nie mogło zatem dojść do zakłócenia czegoś, czego nie było. Arkadiuszowi Szczurkowi zakazano zbliżania się podczas uroczystości i obrzędów religijnych przy pomniku smoleńskim do krawędzi placu Piłsudskiego bliżej niż na 400 m. Zarządzono też dozór policyjny zobowiązujący go do zgłaszania się do komendy policji raz w tygodniu.
Orzeczone wobec Arkadiusza Szczurka środki zapobiegawcze nie wytrzymują krytyki i ośmieszają prokuraturę oraz państwo.
O sytuacji z niedzieli 10 października można powiedzieć, że nawiązuje do niechlubnej historii lat 80. XX w. Wtedy reżim Jaruzelskiego i jego Milicja Obywatelska zwalczały demonstracje na tym placu, np. tę z 16 grudnia 1981 r., kiedy wobec demonstrujących przeciwko stanowi wojennemu użyto armatek wodnych i wozów bojowych, by wreszcie ogrodzić cały ten teren na kilka lat pod pretekstem przebudowy układu komunikacyjnego.