Już nie służbowy telefon czy karta fitness, ale możliwość zdalnej pracy zajmuje teraz pierwsze miejsce na liście najbardziej popularnych benefitów. Może z niej korzystać 71 proc. specjalistów i menedżerów uczestniczących w niedawnym badaniu firmy rekrutacyjnej Antal. To znacznie więcej niż przed wybuchem pandemii, gdy home office miał w pakiecie benefitów co drugi specjalista i menedżer (a i to w zakresie ograniczonym zwykle do kilku dni w miesiącu).
W czasie pandemii wyraźnie wzrosła też gotowość firm do akceptowania elastycznego czasu pracy, który obok home office jest jednym z najbardziej cenionych dzisiaj benefitów, pożądanym przez dwóch na trzech specjalistów i menedżerów. Bardziej nawet cenionym niż prywatna opieka medyczna, która w dbających o swój wizerunek firmach jest już zresztą takim standardem, jak służbowy laptop i telefon.

Trzeba się wyróżnić
Wyniki badań pracowników i pracodawców, którzy widzą więcej korzyści niż wad zdalnej pracy, dowodzą, że jej popularność nie wygaśnie wraz z pandemią. Wszystko wskazuje na to, że w zwiększonym wymiarze zostanie już na stałe, i to nie tylko w formie pracy z domu, ale naprawdę zdalnej – z dowolnego miejsca na świecie.
Taki benefit ogłosił niedawno właściciel aplikacji finansowej Revolut; firma zapowiedziała, że po zniesieniu ograniczeń w podróżach każdy z jej ponad 2 tys. pracowników będzie mógł do 60 dni w roku pracować zdalnie, z zagranicy. – Revolut znosi granice, jeśli chodzi o usługi finansowe na świecie – dlaczego nasz model zatrudnienia miałyby odbiegać od filozofii firmy? Pracownicy Revolut opowiedzieli się za elastycznością i właśnie takie, dostosowane do ich stylu życia, warunki pracy chcemy tworzyć – deklaruje Jim MacDougall, wiceprezes ds. HR w Revolut, która rozgłosiła swój benefit szeroko w mediach.