Polski przemysł chce się rozwijać i ma ku temu doskonałe warunki. Wciąż planowane są kolejne projekty i budowy nowych zakładów na najbliższe lata. Choćby plan Morawieckiego przewiduje ogromne inwestycje w sektor lotniczy, motoryzacyjny czy kolejowy. Brakuje tylko rąk do pracy.
- Tylko w tym roku w Polsce przyznano ponad 30 pozwoleń na budowę fabryk i zakładów produkcyjnych dla branży motoryzacyjnej. To wpływa na zwiększone zapotrzebowanie na inżynierów na rynku pracy, na którym i tak ich brakuje – powiedział „Gazecie Wyborczej” Krzysztof Kazoń, menedżer ds. rozwoju w firmie rekrutacyjnej Inżynierowie.com.
Przyczyną jest przede wszystkim silny odpływ wykwalifikowanych pracowników za granicę. Polscy inżynierowie i informatycy nie mają problemów ze znalezieniem pracy w krajach zachodnich, w tym w Niemczech, gdzie otrzymują znacznie wyższą pensję.
Efekt jest taki, że pracodawcy wychodzą z siebie, by znaleźć na krajowym rynku dostateczną liczbę pracowników. Jak dodaje Krzysztof Kazoń, w przemyśle motoryzacyjnym potrzeba obecnie aż 3-5 tysięcy inżynierów, a w kolejnych latach popyt na pracowników będzie jeszcze rósł, m. in. z powodu wybudowania fabryki Daimlera. Jeśli inwestycja pójdzie zgodnie z planem, zakład może wygenerować nawet do kilkunastu tysięcy nowych miejsc pracy.
Nie tylko branża motoryzacyjna w Polsce narzeka na niedobór pracowników. Również przemysł lotniczy odczuwa dotkliwe braki wykształconych inżynierów. Poszukuje ich jednak w zasadzie każda branża związana z produkcją i przemysłem ciężkim. Jak wynika z badania "Niedobór talentów" przeprowadzonego przez firmę Manpower w 2015 r., inżynierowie są trzecią najbardziej poszukiwaną grupą zawodową w Polsce. W zestawieniu wyprzedzili ich tylko wykwalifikowani pracownicy fizyczni i przedstawiciele handlowi.