– Trzeba powiedzieć prawdę: ten rok będzie zły. Sytuacja w sferze zatrudnienia nie mogłaby być gorsza. W 2012 roku bezrobocie nadal będzie się pogłębiać – mówił Rajoy w Kongresie Deputowanych. Szef rządu występował przed izbą niższą Kortezów pierwszy raz od zaprzysiężenia jego prawicowego gabinetu w grudniu zeszłego roku. Od tamtej pory zdążył dokładnie się zapoznać z katastrofalną sytuacją gospodarki, jaką odziedziczył.
– Co drugi Hiszpan w wieku do 25 lat bezskutecznie szuka pracy, jesteśmy świadkami alarmującego zjawiska emigracji młodych ludzi z dyplomami. Samo zaciskanie pasa nie wystarczy. Naszym priorytetem jest wzrost gospodarczy i tworzenie miejsc pracy. Cała reszta to narzędzia służące do realizacji tego celu – przekonywał premier.
Bezrobocie, rekordowe w Unii Europejskiej i największe w Hiszpanii od 1996 roku, wynosi obecnie 22,85 proc. (wśród młodych Hiszpanów – 48,6 proc.) i ma rosnąć co najmniej do połowy 2013 roku. Tymczasem – wskazywał szef rządu – już dziś jest w naszym kraju ponad półtora miliona rodzin, w których nikt nie ma pracy.
Mariano Rajoy podkreślał, że wprawdzie zrzucanie całej winy za bezrobocie na złe przepisy regulujące rynek pracy byłoby błędem, jednak „nie ulega wątpliwości, że wymagają one głębokiej reformy". W piątek ma ona zostać zatwierdzona przez rząd. Premier nie ujawnił, na czym konkretnie będą polegać zmiany, zapewnił tylko, że reforma będzie „szeroka, głęboka, zrównoważona i pożyteczna, by sprzyjać konkurencyjności i tworzeniu miejsc pracy". Wśród sposobów na promowanie zatrudnienia młodych ludzi wymienił „zwiększenie elastyczności, mobilności oraz lepsze dostosowanie do sytuacji gospodarczej" kraju.
Równie ponure jak trwające 40 minut przemówienie premiera Rajoya do deputowanych okazały się opublikowane wczoraj prognozy instytutu analiz hiszpańskiego banku BBVA. Wynika z nich, że kraj nie wyjdzie szybko z recesji. Rok 2012 zamknie na minusie (–1,3 proc.). Powolny wzrost (0,6 proc.) spodziewany jest w roku 2013, ale równocześnie wzrośnie (do 24,6 proc.) bezrobocie.