W pierwszych dniach stycznia padły na farmie pod Berlinem trzy bawoły. Podejrzewano chorobę niebieskiego języka, także spore zagrożenie dla zwierząt, ale prawda okazała się gorsza: testy wskazały na pryszczycę.
Dziś w nocy niemieckie służby pilnie sprawdzały, czy znaleziono drugie ognisko pryszczycy, ale na szczęście obawy się nie potwierdziły, zarażona koza jest wolna od tej choroby. – Oznacza to, że pozostało jedno ognisko w Brandenburgii, nad którym ubolewamy. Niemcy nadal nie są wolne od pryszczycy, ale przynajmniej choroba zwierząt się nie rozprzestrzeniła – mówił dziś rano Cem Özdemir, federalny minister rolnictwa, w wywiadzie dla radia radia Deutschlandfunk. W całej Brandenburgii wstrzymano przemieszczanie się zwierząt.