Kto szuka klucza interpretacyjnego taktyki PiS w sprawie unijnego budżetu, powinien zajrzeć do sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej". Strategia rządu w oczach respondentów wydaje się bardziej czytelna, aniżeli to, co mówi opozycja.
Niemal 60 proc. badanych nie godzi się na to, by to inne kraje decydowały, czy Polska jest praworządna, czy też nie. Tyle samo badanych obawia się, że w wyniku wprowadzenie procedury praworządności, Polska straci należne jej unijne fundusze. 54 proc. nie obawia się, że ewentualne weto doprowadzi do utraty przez Polskę unijnych funduszy. Aż 67 proc. nie obawia się, że ewentualne weto doprowadzi do wyjścia Polski z Unii. I wreszcie 81 proc. badanych w referendum zagłosowałoby za pozostaniem Polski w UE.
Takie wyniki mogą oznaczać, że Polacy lepiej rozumieją mechanizm unijnych negocjacji, niż to się może wydawać. Jesteśmy członkami UE i chcemy w niej pozostać. Ale równocześnie jesteśmy z jednej strony pragmatyczni, a z drugiej przywiązani do idei suwerenności. Polacy doskonale rozumieją, że powiązanie funduszy z praworządnością może doprowadzić do utraty środków przez Polskę i wcale nie mają ochoty, by to inne państwa decydowały, co jest praworządnością. Dlatego nie boją się, że ostre negocjacje rządu – w tym grożenie wetem – oznacza polexit.
To oczywiście pewne założenie, ponieważ nie wszystkie poglądy wyrażane przez badanych muszą być spójne. To stan społecznych emocji. Ale są one zgodne z tym, co mówi od jakiegoś czasu PiS, podkreślając korzyści z członkostwa w Unii, a jednocześnie kwestię suwerenności. Strategia opozycji popierająca mechanizm zaproponowany przez KE stawia ją w narożniku jako tych, którzy chcą, by to inne państwa decydowały o naszej praworządności, i tych, którzy chcą, byśmy stracili pieniądze z UE. Dokładnie realizują więc scenariusz napisany dla opozycji przez PiS.
Nie zmienia to faktu, że strategia rządu obarczona jest pewnym ryzykiem. Obecny układ jest bardzo niestabilny. Antyeuropejska retoryka, w którą popada PiS, może zmienić nastroje wyborców. Jeśli premier Mateusz Morawiecki porównuje Brukselę do Moskwy, zaś Zbigniew Ziobro snuje wizje zamknięcia granic i wprowadzenia ceł na towary z innych krajów UE, uruchamia się lawinę, którą później będzie ciężko zatrzymać. Opowieści o dobrych Polakach i złych urzędnikach z Brukseli, którzy chcą ingerować w nasze sprawy, są narracją wszystkich eurosceptycznych partii w UE. Będące pochodną suwerenistycznej retoryki hasło odzyskiwania kontroli nad losami swego kraju było głównym motywem brexitu. Slogan okładki jednego z prorządowych tygodników: „Polexit – mamy prawo o tym rozmawiać" wydaje się nieodpowiedzialne, bo dziś jedyną alternatywą dla Unii w naszym położeniu w UE jest strefa wpływów Rosji.