Nie. Kapłanem i biskupem będzie do końca życia. Stolica Apostolska podchodzi do takich spraw z wielkim taktem i roztropnością. Chodzi bowiem o jedność Kościoła. Dramatem byłoby, gdyby na przykład ks. Lugo wyświęcił nowych biskupów i wprowadził trwały podział we wspólnocie kościelnej. Nigdy nie wiadomo, co takiemu człowiekowi może przyjść do głowy. Pamiętajmy jednak, że wybierając drogę polityka, świadomie podjął życiową decyzję – że nie chce pełnić funkcji biskupa Kościoła katolickiego.
Może dałoby się połączyć posługę kapłańską z byciem politykiem? W Polsce przed wojną duchowni bywali senatorami i radnymi.
W historii Kościoła bywały różne sytuacje. Ale społeczeństwo było wtedy inne. Sobór Watykański II precyzyjnie rozstrzygnął tę kwestię – zadaniem kleru nie jest polityczna aktywność. Zupełnie wyjątkowo Stolica Apostolska udzielała dyspensy – na przykład w skonfliktowanych krajach Afryki, gdzie biskupi mogli się włączać na pewien czas w polityczne negocjacje. A i tak bardziej jako mediatorzy niż politycy. Ale Paragwaj jest krajem w miarę nowoczesnym i takiej potrzeby tam nie ma.
A może dla Watykanu problemem są raczej poglądy księdza Lugo, który jest nazywany czerwonym biskupem biednych i jest związany z teologią wyzwolenia?
Jego poglądy nie mają znaczenia. Polityka jest zadaniem dla świeckich. Polityczne zaangażowanie księży może tylko Kościołowi zaszkodzić. Jestem pewien, że teraz w Paragwaju Kościół przeżywa trudności, że dla ludzi jest to niezrozumiałe i gorszące.
Zastanawiam się, czy w Polsce kapłan miałby szansę zostać prezydentem. Mamy wielu duchownych, którzy żywo interesują się życiem publicznym.