Polskie przedszkola są właśnie po cichu przeobrażane w przechowalnie. Rozporządzenie o nowej podstawie programowej wprowadza praktyczny zakaz nauki czytania dla przedszkolaków, który co gorsza potwierdzają w publicznych wystąpieniach przedstawiciele Ministerstwa Edukacji Narodowej. Dekret przycina możliwości dzieci do wyimaginowanego, sztucznego formatu. A wypracowane przez dziesięciolecia osiągnięcia polskiej pedagogiki lądują w koszu ze ścinkami.
Nadrzędny cel, obniżenie wieku szkolnego, tak bardzo zdominował myślenie reformatorów oświaty, że aby go zrealizować, zignorowali wyniki badań, doświadczenie nauczycieli, zdrowy rozsądek i prawo dziecka do naturalnego rozwoju.
System edukacji przedszkolnej przeżył w latach 90. załamanie. Państwo zrzuciło dużą część odpowiedzialności za oświatę na władze lokalne, które kierowały się przede wszystkim rachunkiem ekonomicznym. To wtedy z mapy Polski zniknęła blisko połowa przedszkoli, likwidowanych masowo przez samorządy. Jeszcze kilka lat temu przedszkola zamykano np. w Gdańsku – notabene wiceprezydentem miasta do spraw oświaty była tam wtedy Katarzyna Hall.
Tej rozległej katastrofie towarzyszył, na zupełnie innej płaszczyźnie, pozytywny trend: do przedszkoli wprowadzono nowoczesne programy nauczania, by rozwijać talenty i zainteresowania dzieci. Nauczyciele poznawali nowe metody i byli wspierani przez metodyków. Dzięki temu nauka czytania odbywała się w sposób niezauważalny. Na tej samej zasadzie, gdy dziecko uczy się języka obcego, przebywając z osobami, które się nim posługują.
Doświadczeni pedagodzy już u czterolatków odkrywają zainteresowanie otaczającymi je napisami i gotowość do nauki czytania (tego obecna reforma wymaga od dzieci sześcioletnich). W wielu przedszkolach dzieci od początku uczą się rozróżniać swoje imię. Przedmioty znajdujące się w salkach dla maluchów opisane są hasłami: klocki, zegar, samochody. Sześcio- czy pięciolatki uczą się czytać w ruchu, tańcząc i śpiewając. Wiele dzieci uczonych takimi metodami po ukończeniu przedszkola potrafi już płynnie czytać. I co najważniejsze – ze zrozumieniem, gdyż są uczone czytania, a nie techniki czytania. Dzięki temu minimalizuje się również problemy dzieci z predyspozycjami do dysleksji.