Reklama

Po co Ameryka wojuje z Chinami w Internecie

Za amerykańskimi deklaracjami o obronie internetowych swobód przed reżimem w Pekinie wcale nie musi stać idealizm. To raczej chłodna kalkulacja

Aktualizacja: 22.01.2010 22:53 Publikacja: 22.01.2010 20:06

Piotr Gillert

Piotr Gillert

Foto: Fotorzepa

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/gillert/2010/01/22/po-co-ameryka-wojuje-z-chinami-w-internecie/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

„Ameryka staje w obronie wolności słowa”. „Waszyngton wypowiada Pekinowi cyberwojnę”. Zachodnie media ogłosiły triumf wartości nad realpolitik. Chyba trochę za szybko.

Niedawno internetowy potentat Google wywołał poruszenie na całym świecie, zapowiadając, że wobec ataku chińskich hakerów na jego konta e-mailowe i serwery wielu innych firm nie będzie już współpracować z internetową cenzurą w ChRL.

W czwartek sekretarz stanu Hillary Clinton w ostrych słowach stwierdziła, że wobec chińskiej cyberagresji nadszedł czas, by bronić swobody słowa w światowej sieci. W piątek Chińczycy odpowiedzieli Amerykanom, by dali sobie spokój z ich „tak zwaną internetową wolnością”. Czyżby była to długo oczekiwana przez zachodnich obrońców praw człowieka wojna o wartości, w której przeciw autokratom z Pekinu stanął rząd USA i amerykański biznes? Niekoniecznie.

Podejrzane wydaje się już samo wiązanie ataku chińskich hakerów na firmy w USA z wolnością słowa w ChRL. Co właściwie ma jedno do drugiego? Co więcej, szefowie Google’a przez parę ostatnich lat godzili się na cenzurowanie swej wyszukiwarki w Państwie Środka mimo upomnień Kongresu i krytyki obrońców praw człowieka. Ponad wartościami stawiali pieniądze. Czemu tak nagle zmienili zdanie?

Reklama
Reklama

Google kiepsko sobie radzi w Chinach, wyraźnie przegrywając z lokalnym rywalem Baidu. Na Zachodzie koncern miał ostatnio problem z wizerunkiem: oskarża się go o monopolizowanie rynku, łamanie praw autorskich, naruszanie prywatności użytkowników. Niewykluczone, że firma skorzystała z pretekstu, by wyjść z twarzą z przegranego rynku i poprawić swój image tam, skąd czerpie większość wpływów.

Co się jednak stało szefowej amerykańskiej dyplomacji, która jeszcze nie tak dawno wolała nie drażnić Pekinu wspominaniem o prawach człowieka? Jej gwałtowna reakcja sprawia wrażenie dobrze przygotowanego kontrataku. Właśnie: kontrataku. Kluczem do zrozumienia tej zagadki wydaje się bowiem właśnie wspomniana wcześniej chińska cyberofensywa przeciw firmom, a zapewne także urzędom w USA.

Amerykanie już od paru lat wyrażali zaniepokojenie tym, że Chińczycy nie tylko kradną przez Internet amerykański know-how, ale też coraz poważniej testują słabe punkty internetowej infrastruktury w Ameryce. Można się domyślać, że chińska agresja przybrała tak niepokojące rozmiary, iż Waszyngton postanowił kontratakować. Google dostarczył pretekstu.

Internet stał się pasją milionów Chińczyków. Jest tą przestrzenią, w której przyzwyczaili się do większej swobody wyrażania opinii – zarówno w sprawach politycznych, jak i na przykład obyczajowych. Cenzura wywołuje tam szczególny opór i irytację. Dlatego w tej kwestii amerykańska krytyka może liczyć na wyjątkowy oddźwięk wśród Chińczyków. Jest więc w rękach Waszyngtonu niebezpieczną bronią.

To nie Ameryka wypowiada Chinom wojnę o cyberwolność. To Chiny jakiś czas temu rzuciły Ameryce cyberwyzwanie. Teraz Waszyngton próbuje odparować ciosy. Nie wiadomo jednak, czy jest gotów na pełną ich wymianę.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/gillert/2010/01/22/po-co-ameryka-wojuje-z-chinami-w-internecie/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

„Ameryka staje w obronie wolności słowa”. „Waszyngton wypowiada Pekinowi cyberwojnę”. Zachodnie media ogłosiły triumf wartości nad realpolitik. Chyba trochę za szybko.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Reklama
Publicystyka
Konrad Szymański: Jaka Unia po szkodzie?
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy Polska naprawdę powinna bać się bardziej sojuszniczych Niemiec niż wrogiej jej Rosji?
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Reklama
Reklama