Kiepska powtórka z Rywina

Sobiesiak odniósł sukces, ale nie taki, jakiego chciał. Jego arogancja i buta zjednoczyły podzieloną komisję

Aktualizacja: 12.02.2010 02:57 Publikacja: 11.02.2010 19:55

Przesłuchanie bez dziennikarzy to wątpliwy zysk dla Ryszarda Sobiesiaka. Teraz dwa razy będzie bohat

Przesłuchanie bez dziennikarzy to wątpliwy zysk dla Ryszarda Sobiesiaka. Teraz dwa razy będzie bohaterem mediów. Pierwszy raz w czwartek, gdy cała Polska widziała jego próby obstrukcji, a drugi raz, gdy pracownicy komisji spiszą jego wypowiedzi i je opublikują

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Na pewno nie taka była intencja dolnośląskiego biznesmena. Ale skłócona, podzielona na PO i opozycję komisja po raz pierwszy działała zadziwiająco sprawnie. Ryszard Sobiesiak popełnił błąd, odpowiadając obstrukcją na każde pytanie. Posłowie, także ci z PO, poczuli, że świadek dąży do całkowitego zniszczenia ich autorytetu.

– Jako polski przedsiębiorca muszę codziennie radzić sobie w absurdalnym świecie sprzecznych przepisów pracowicie tworzonych przez posłów i zwalczać bezprawne decyzje podejmowane przez bezmyślnych urzędników opłacanych także z moich podatków – grzmiał Sobiesiak, nie zdając sobie sprawy z tego, że ustawia przeciw sobie całą komisję.

Przesłuchanie mocno przypominało próbę wyduszenia zeznań z Lwa Rywina w 2003 roku. I Rywin, i Sobiesiak ograniczyli się do wygłoszenia gniewnego – a Sobiesiak wręcz agresywnego – słowa wstępnego. A potem? "Odmawiam odpowiedzi" to fraza niemal identyczna u obu świadków. Z jedną istotną różnicą. Rywin miał już postawione zarzuty, więc mógł tak odpowiadać. Sobiesiak nie ma takiego statusu, więc popełnił błąd. Grozi mu teraz kara porządkowa (do 10 tys. złotych lub do 30 dni aresztu), dlatego po pewnym czasie zmienił odpowiedź na bezpieczniejsze "nie pamiętam".

Inną analogią jest niespodziewana solidarność komisji. Gdy pełnomocnicy Rywina żądali wyłączenia z przesłuchania dwóch posłów, komisja to odrzuciła. W czwartek podobnie – pełnomocnik Sobiesiaka chciał wyłączenia Zbigniewa Wassermanna. Wniosek przepadł, czym komisja dała jasny sygnał, że następnym świadkom nie będzie łatwo demolować jej skład.

Porównać też można zachowanie przewodniczących. Tomasz Nałęcz w lutym 2003 r. skutecznie spacyfikował zbyt ekspansywnych pełnomocników Rywina, za co został nagrodzony oklaskami dziennikarzy i pracowników Sejmu. W czwartek nie było braw dla Mirosława Sekuły, a szkoda, bo mu się należały, za to jak konsekwentnie oddalał kolejne wnioski pełnomocnika Sobiesiaka.

Członkowie komisji mieli trudny dzień, ale zrobili wszystko co w ich mocy. Odrzucając wnioski świadka – o wykluczenie Wassermanna i aby od razu przesłuchanie odbyło się na posiedzeniu zamkniętym – komisja pokazała, że nie da się wodzić za nos. Dwie publiczne tury pytań, mimo obstrukcji ze strony świadka, rozwiały obawy, że jakiś poseł może chcieć rozwodnić lub utajnić niewygodne dla swojej partii przesłuchanie. Gdy się okazało, że Sobiesiak nic nie powie, i gdy obiecał, że będzie współpracował na przesłuchaniu zamkniętym, zapadła decyzja, aby wysłuchać go bez dziennikarzy. To zresztą wątpliwy zysk dla samego świadka, który zaczął od słów, że jest uczciwym przedsiębiorcą. Teraz dwa razy będzie bohaterem mediów. Pierwszy raz teraz, gdy cała Polska widziała jego butę i próby obstrukcji, a drugi raz, gdy pracownicy komisji spiszą jego wypowiedzi i je opublikują.

Posłowie ryzykowali, że Sobiesiak nie powie także na posiedzeniu zamkniętym – to argument Bartosza Arłukowicza. Była też obawa, że gdy raz zasłoni się niepamięcią, to "spalone" zostanie pytanie, bo potem będzie bał się przyznać, że jednak pamięta – to argument Sławomira Neumanna. Być może więc sytuacja, w której dwie tury pytań były otwarte, a potem utajniono posiedzenie, była dobrym sposobem pogodzenia tych poglądów.

Sztywna linia obrony pokazała, że Sobiesiak w istocie jest słabym ogniwem. Niezdolnym do podjęcia polemiki ze śledczymi, nieodpornym na podchwytliwe pytania. Gdy Sobiesiak sugestywnie czytał przygotowane wystąpienie, widać było, że to tylko wyuczona rola, w dodatku wygłoszona z błędami (jak wtedy, gdy stolicę Somalii Mogadiszu przemianował na Magiduszu). Jednocześnie widać było, że jest impulsywny i może nie panować nad reakcjami. Wchodząc do Sejmu, pokrzykiwał na dziennikarzy, że są swołoczą, rzucał marynarkę w kamery.

Na koniec pro domo sua. Sobiesiak zarzucił "Rz", że nie zamieściła całego tekstu jego przesłuchania w prokuraturze, "jedynie kłamliwe streszczenie". Zarzut biznesmena dotyczy rozbieżności na temat czasu znajomości z politykami PO i wskazania źródła przecieku. Będziemy jednak się upierać, że zeznał o 20-letniej znajomości z Grzegorzem Schetyną i Mirosławem Drzewieckim. A jego słowa – "Marcin Rosół, z tego co mówiła córka, zasugerował jej, że ponieważ są donosy na twojego tatusia, to lepiej żeby nie startowała" – zacytowaliśmy tak, jak stało w protokole.

Na pewno nie taka była intencja dolnośląskiego biznesmena. Ale skłócona, podzielona na PO i opozycję komisja po raz pierwszy działała zadziwiająco sprawnie. Ryszard Sobiesiak popełnił błąd, odpowiadając obstrukcją na każde pytanie. Posłowie, także ci z PO, poczuli, że świadek dąży do całkowitego zniszczenia ich autorytetu.

– Jako polski przedsiębiorca muszę codziennie radzić sobie w absurdalnym świecie sprzecznych przepisów pracowicie tworzonych przez posłów i zwalczać bezprawne decyzje podejmowane przez bezmyślnych urzędników opłacanych także z moich podatków – grzmiał Sobiesiak, nie zdając sobie sprawy z tego, że ustawia przeciw sobie całą komisję.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Wybory prezydenckie 2025 – jakiej wizji potrzebuje dziś Polska?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao S.A. uruchomił nową usługę doradztwa inwestycyjnego
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Tusk pogrąży Trzaskowskiego, czy pomoże mu wygrać wybory?
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Po rozszalałych emocjach – smutek postkampanijny
Publicystyka
Marek Migalski: Zwycięstwo Trzaskowskiego w interesie Konfederacji
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Publicystyka
Łukasz Adamski: Polityczne kibolstwo ma sens
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont