Na początku zaskoczyło mnie takie sformułowanie tematu dotyczącego tego, co istotne w relacjach między kobietami i mężczyznami. Nigdy nie myślałam dotąd, że kobiety i mężczyźni powinni uczyć się wzajemnie tolerować. Dotąd sądziłam, że kobiety i mężczyzn może łączyć miłość bądź nienawiść, fascynacja bądź rywalizacja, lęk i wzajemne przyciąganie, pogarda czy lekceważenie. Zawsze z tą relacją kojarzyły mi się uczucia mocne, nawet ekstremalne, gorące bądź lodowate, ale tolerancja? Na czym może polegać tolerancja między kobietami i mężczyznami?
Mówimy o tolerancji dla cudzych poglądów, wierzeń religijnych i obrzędów, mówimy o tolerancji ludzi o różnych orientacjach seksualnych. Mówimy o tolerancji, w pozytywnym sensie tego terminu – jako o szacunku do inności. Pejoratywnie sens słowa „tolerancja” zbliża się ku terminowi „znoszenie”, które jest dolną granicą akceptacji.
Idąc takim tokiem myślenia, zrozumiałam, że tolerancja w sposób zasadniczy dotyczy relacji mężczyzny i kobiety i że właściwie jest to punkt, w którym powinniśmy zacząć rozmowę na wspólne, najistotniejsze tematy. Być może bowiem kobiety i mężczyźni kochają się i nienawidzą, miotają nimi wszelkie możliwe emocje, uczucia i myśli, ale nie leży u ich podstaw tolerancja, czyli zrozumienie i szacunek dla inności. Bez tego trudno zaś mówić o jakichkolwiek zmianach na lepsze, o dotarciu do istoty tego, co wydarza się współcześnie między nowoczesną kobietą i mężczyzną.
Współczesna kultura coraz bardziej dąży do uniseksizmu. Kobiety i mężczyźni są właściwie tacy sami – podobnie się ubierają, mają takie same wysokie aspiracje, duże ambicje co do swego wykształcenia, a potem pracy, a także co do swojej niezależności i praw do samorozwoju na wszelkich możliwych płaszczyznach – od emocjonalnej i seksualnej, po intelektualną i duchową. Jeśli przyjmiemy, że kobiety i mężczyźni są tacy sami, to wzajemna tolerancja nie jest im potrzebna, bo nie ma żadnego horyzontu inności, który należałoby wzajemnie szanować. Pozostaje jedynie rywalizacja i walka sił; zwyciężają silniejsze i odporniejsze psychicznie i fizycznie jednostki.
Wydaje się, że właśnie z czymś takim mamy do czynienia, zaskoczenie budzi jedynie fakt, że tą silniejszą stroną okazuje się kobieta. XX wiek przyniósł kobiecie ogromne zmiany w zakresie prawa i kultury. Społeczeństwo zachodnie zrównało jej prawa z prawami mężczyzny, może tak samo jak on kształcić się i piąć po szczeblach kariery, jest niezależną jednostką z prawem do absolutnej autonomii. Rewolucja seksualna przyznała jej takie same jak mężczyźnie prawa do zaspokojenia i odpowiedzialności – bądź jej braku – za ewentualne potomstwo. Długo by opisywać, jak w wymiarach formalnych polepszyła się sytuacja kobiety na przestrzeni ostatniego stulecia i jak wielką rolę w tym procesie emancypacji odegrały same kobiety. Stoczyły wielką walkę i mają prawo być syte zwycięstwa, choć wiemy dobrze, jak daleka droga do pełnego równouprawnienia jest jeszcze przed nami. Trwających kilka setek lat zmian w mentalności pokoleń nie da się rozwiązać kilkoma zmianami w prawie. Jednak ten proces będzie się pogłębiał i nie ulega dla mnie wątpliwości, że w wymiarze prawa kobiety uzyskają absolutnie równe prawa z mężczyznami i że będzie to respektowane. Od tego procesu nie ma odwrotu.