Nowy Kodeks wyborczy przewiduje rozłożenie głosowania na dwa dni. Decyzje w tej sprawie może podjąć tylko Bronisław Komorowski. Tajemnicą Poliszynela jest, dlaczego PO woli dłuższe wybory. Można jednak tę sprawę przedstawić tak, by zaatakować PiS, co czyni Dominika Wielowieyska w "Gazecie Wyborczej":?
PiS od początku zwalcza ten pomysł. Oficjalnie dlatego, że według tej partii sprzyja to wyborczym oszustwom. A nieoficjalnie: dwudniowe głosowanie może zwiększyć frekwencję wyborczą - taki cel przyświecał autorom tego zapisu - ale partii Jarosława Kaczyńskiego sprzyja akurat niska frekwencja. Jej zdyscyplinowani wyborcy karnie stawiają się do urn, nawet gdy zwolennikom innych partii przeszkadza pogoda czy dobry program w telewizji.?
Czy zdyscyplinowanie wyborców jest czymś złym? A może niemądrym jest podejrzenie, że wybory mogą być fałszowane? Takie przypadki się zdarzały, co niedawno opisaliśmy. Więc dlaczego redaktor "Wyborczej" tak to opisuje? Sprawę rozjaśnia dalsza część tekstu:?
Już widzę te nocne czuwania ze śpiewem na ustach, pochodnią w dłoni. Ale elektorat można też skutecznie utrzymywać w stanie wrzenia w comiesięczną rocznicę 10 kwietnia (...) Po co zatem PiS to robi? Trąbiąc o wyborczych fałszerstwach, PiS sugeruje, że Platforma nie cofnie się przed niczym, by zachować władzę. Jest taka sama jak reżimy na Kubie czy Białorusi. A reżimy można, a nawet trzeba, usunąć siłą...?
Czy Wielowieyska sugeruje, że wyborcy lub przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości posuną się do zachowań agresywnych w stylu Ryszarda C., byłego członka PO? I czy tekst Wielowieyskiej nie jest agresywny?