Powoływali się m.in. na obowiązującą w USA zasadę rozdziału religii od państwa. Argument przekonał sędziego, który zabronił młodej chrześcijance z Teksasu (jako wzorowa uczennica miała wygłosić krótkie przemówienie podczas uroczystości rozdania świadectw) publicznego odmówienia modlitwy. Ponieważ wielu spodziewało się, że Angela Hildenbrand spróbuje jednak podziękować Bogu za błogosławieństwa, sędzia Fred Biery na wszelki wypadek zabronił jej używania podczas uroczystości takich słów, jak „modlitwa" czy „amen".
Wyrok zapadł w kraju, w którym prawo do mówienia największych głupot jest od dekad konstytucyjną świętością. Z prawa do wolności wypowiedzi korzystał m.in. pastor palący publicznie Koran (wywołał lawinę krwawych protestów w świecie muzułmańskim). Powołują się na nie także producenci gier komputerowych, gdy przekonują, że zakaz kupowania gier zawierających sceny przemocy przez osoby poniżej 18. roku życia łamie prawa obywatelskie.
W tej samej Ameryce Angeli Hildenbrand groziło, że jeśli spróbuje przemycić w przemówieniu słowa „modlitwa" i „amen", to za dwukrotne złamanie zakazu sędziego zostanie aresztowana.
W Teksasie zawrzało. Sprawą zainteresował się gubernator Rick Perry, który uznał wyrok za karygodny. – Teksas będzie bronił tych, którzy chcą się modlić – oświadczył gubernator, popierając wniosek stanowego prokuratora generalnego o pilną apelację.
Podczas rozprawy sąd zgodził się, aby dziewczyna jednak odmówiła modlitwę. A dzień później tłum uczniów podczas uroczystego rozdania świadectw chóralnie – i wciąż jeszcze legalnie – odpowiedział: „amen" po słowach koleżanki dziękującej Bogu za wsparcie.