Reklama
Rozwiń

Mistewicz: Ziobro zbyt pokorny. Chwedoruk: Ziobro zbyt niepokorny

Medialny festiwal "ziobrystów" trwa. Zbigniew Ziobro, Tadeusz Cymański i Jacek Kurski stają się ulubieńcami salonowych mediów. Z troską nad europosłami PiS pochyla się dziś nawet Monika Olejnik

Publikacja: 03.11.2011 09:25

Mistewicz: Ziobro zbyt pokorny. Chwedoruk: Ziobro zbyt niepokorny

Foto: W Sieci Opinii

"Ziobrzyści" tu, "ziobrzyści" tam, aż strach pomyśleć co będzie, gdy człowiek otworzy lodówkę. Jednak zanim to uczyni, powinien zobaczyć mistrza drugiego planu, specjalistę od sztuczek magicznych i szybkiej jazdy, czyli europosła Jacka Kurskiego. Tym razem zagościł on w programie "Kropka nad i".

Oto kilka jego złotych myśli:

Jesteśmy razem ze Zbigniewem Ziobro patriotami PiS, samą solą tej partii. Prowadziliśmy zwycięskie kampanie wyborcze dla tej partii. Wyciągnięcie ręki polegało na zaproponowaniu nam dosyć upokarzającej procedury wycofywania się z naszych szlachetnych zamiarów.

Nie jestem przywiązany, podobnie jak Ziobro, do stanowiska i funkcji. (...) Jarosław Kaczyński nie powinien i nie musi odchodzić. Chcemy, by był szefem PiS, ale chcemy też, żeby PiS się zmieniło. I chcemy, żeby Jarosław Kaczyński też chciał. Chcemy partnerskich zasad, które uwolnią energię. Na wyciągniętą rękę, z naszej strony, spotkało nas postępowanie ze strony rzecznika dyscyplinarnego PiS. Liczę na to, że ta nieszczęsna decyzja zostanie wycofana.

 

Opowieść "ziobrystów" na łamach "Faktu" podsumowuje Eryk Mistewicz.

"Stać za starcem i czekać. Albo już teraz szybko wbić szpadę” – to głośny dylemat Nicolasa Sarkozy’ego stojącego za plecami Jacquesa Chiraca. I dylemat Zbigniewa Ziobry za Jarosławem Kaczyńskim. Sarkozy wyczekał swój czas, wbił szpadę - i zwyciężył. Dziś jest prezydentem i mentorem rządzącej Francją prawicy. Nadał formacji niezbędną energię Opowieść o Zbigniewie Ziobro jest podobna. Jest on dziś najsilniejszym, obok Kaczyńskiego, „brandem” prawicy. Jedynym, który mógłby realnie zagrozić władztwu prezesa PiS, ale - co ważniejsze - który mógłby nadać energię całej polskiej prawicy.

Polityka to także sztuka opowiadania dobrych historii. W tych dniach Zbigniew Ziobro próbuje nam zaserwować opowieść o PiS-ie zwycięskim. O PiS-ie z liderem, który nie otacza się potakiewiczami; jednoczącym skłócone odłamy prawicy; rozumiejącym, jak uprawia się politykę w czasach, w których wybory wygrywa marketing. Emocje i dobre opowieści rządzą polityką. Gdy Kaczyński trzyma klucz do emocji z przeszłości (związanych z katastrofą smoleńską), to Ziobro trzyma dziś klucz do emocji i energii dla prawicy przed kolejnymi wyborami. Wcześniej musi jednak w Kaczyńskiego wbić szpadę. Tak jak Sarkozy wbił ją w Chiraca. Nie ma innej drogi.

Z kolei politolog Rafał Chwedoruk w "SE" komentuje:

To, co robi ostatnio Ziobro, to podcinanie gałęzi, na której siedzi. Gubi go niecierpliwość. Uznał, że Kaczyński jako lider PiS teraz jest najsłabszy i - mówiąc kolokwialnie - jak nie teraz, to nigdy. Tym samym postanowił zmienić układ wewnątrz partii i stać się naturalnym numerem dwa, liderem opozycji wewnątrznej. Tyle że jego diagnoza okazała się nietrafna. Obecnie PiS wybrał taktykę na przeczekanie i dotrwanie do przesilenia związanego z kryzysem gospodarczym w Polsce. I przy takim podejściu partii będą potrzebni ludzie lojalni i skłonni do ciężkiej pracy u podstaw, a nie polityczni fighterzy.

On wciąż ma szansę na sukces! W PiS również musi dojść do pewnej naturalnej wymiany pokoleń, która w wypadku tej partii będzie się wiązała z "aksamitnym odchodzeniem" Kaczyńskiego do jego Sulejówka. I tu jest pies pogrzebany - gra toczy się na warunkach dyktowanych nie przez Zbigniewa Ziobrę, a przez Jarosława Kaczyńskiego. W wypadku Ziobry to pokora mogłaby się okazać kluczem do sukcesu. I skupienie się nie na tym, jak się mówi, ale co się mówi. Bo na razie wciąż nikt nie wie, jakie tak naprawdę poglądy ma Ziobro. A bez przedstawienia realnej alternatywy o sukcesie nie może być mowy.

Jak widać "ziobryści" w dziedzinie snucia bajek o miłości i jedności nie są wcale gorsi od samego premiera Tuska. Obawiamy się jednak, że za swoja rewoltę mogą słono zapłacić. Skrytobójcze "wbijanie szpady w króla" może okazać się dla "delfina" i jego gromady początkiem końca kariery politycznej.

 

Publicystyka
Po kongresie PiS: Czy Kaczyński i jego partia są gotowi na nowy etap polityki?
Publicystyka
Aleksander Hall: Kłótnia o fałszerstwa wzmacnia PO i PiS, ale osłabia państwo
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: 10 powodów, dla których powinno się ponownie przeliczyć głosy
Publicystyka
Marek Migalski: Po co nam w ogóle wojsko?
Publicystyka
Ukraiński politolog: Tango na grobach ofiar Wołynia niczego nam nie da
Publicystyka
Ćwiek-Świdecka: Odejście Muchy to nie tylko sprawa polityczna. Mogą stracić też dzieci