Nie było to łatwe, bo przecież wielu z tych "gangsterów komunistycznych" doszło do władzy, a przede wszystkim do fortuny. To są ludzie bogaci, którzy mieli stanowiska i w Polsce, i poza Polską, dobrze sobie żyli i mieli na to wpływ przez nieformalne znajomości, dlatego nie ma i nie było takiej siły, która by temu położyła kres.
W wypowiedzi dla Informacyjnej Agencji Radiowej wspomniał też o "grubej kresce" rządu Tadeusza Mazowieckiego.
Wtedy nie mieliśmy wystarczająco sił i moralnego autorytetu. Kościół nie mógł się mieszać, bo to były sprawy czysto polityczne - ale rzeczywiście, tego (rozliczenia - red.) zabrakło.
Kardynał Glemp przyznaje, że sam w maju 1981 r., gdy został następcą kard. Wyszyńskiego starał się "łagodzić" napięcia. Dodaje, że choć wierni oczekiwali zmian, to on "nie znał się i nie lubił polityki" oraz "szukał łagodności".
Czy 30 lat później ofiary stanu wojennego doczekają się sprawiedliwości?