Z kolei Tomasz Domalewski, przez lata związany z krakowskim "Dziennikiem Polskim" zastanawia się na portalu wpolityce.pl:
Czy coś się z Wałęsą naprawdę stało, sam to wymyślił, czy ktoś podrzucił mu na biurko tekst tego horroru? Niewykluczone, że próbuje w ten sposób gwałtownie ratować błyskawicznie spadające poparcie dla Tuska, przedstawiając go jako szalenie dobrodusznego przywódcę, który krytyki swych rządów znosi z honorem i bez pokus sięgania po siłę. To chyba jedyne logiczne wytłumaczenie wystąpienia Wałęsy, bowiem tylko w pobliżu ogniska obecnej ekipy może odczuwać ciepło i dalszą sławę, bez czego żyć nie bardzo potrafi.
Prezydentem Unii nie został, zagraniczne powitania coraz mniej huczne. Pozostało miejsce przy Tusku, który przecież zachwycił się ponadto politycznymi zdolnościami Jarosława Wałęsy. W takiej sytuacji bardziej dorzeczne jest nawoływanie o pały dla związkowców niż chociażby siedzenie cicho.
Żal Wałęsy, mimo wszystko. Żal legendy, żal Polski. Tylko nie płaczmy, wyciągajmy wnioski.
Ciekawe, czy ta wypowiedź Lecha Wałęsy znajdzie się w filmie Andrzeja Wajdy, według "klęczkowego" scenariusza Janusza Głowackiego?