Reklama

Polska musi być zdolna do samoobrony

Każdy członek NATO musi podjąć decyzję o podniesieniu zdolności wojskowych. Polska, z oczywistych przyczyn historycznych i geopolitycznych, szczególnie rozumie wagę tej zależności - mówi amerykański politolog w rozmowie z Rafałem Mierzejewskim

Publikacja: 18.09.2012 19:40

Zbigniew Brzeziński

Zbigniew Brzeziński

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Przed wyborem Obamy na prezydenta wyliczał pan błędy w polityce zagranicznej popełnione przez republikańską administrację. Czy któryś z nich udało się naprawić demokratycznemu następcy?


Błędy w polityce zagranicznej mają dynamiczne konsekwencje. Trudno je naprawić. Można za to uniknąć ich powtórzenia. Dlatego Obama próbuje uniknąć wojny z Iranem, podczas gdy prezydent George W. Bush w bezsensowny sposób w 2003 r. zaatakował Irak, czego konsekwencje odczuwamy do dzisiaj. W wypadku regionu są bardzo negatywne - szczególnie dla Iraku, a w przypadku Ameryki mają bardziej ogólny charakter. Główną zmianą, jaka zaszła za prezydentury Obamy w stosunku do administracji George’a W. Busha, jest porzucenie polityki militarnego unilateralizmu, czyli jednostronnego podejmowania decyzji bez oglądu na zdanie społeczności międzynarodowej.

Reklama
Reklama

Przeciwnicy Obamy wytykają mu, że popełnia błąd za błędem w polityce zagranicznej. Myśli pan, że powinien być prezydentem przez następną kadencję?


To oczywiście kwestia indywidualnego osądu. Jestem demokratą i mam przeczucie, że pomimo niedostatków Obamy w niektórych obszarach polityki zagranicznej zasadniczy jej kierunek i strategiczna treść, jaką zaadoptował, jest lepsza od tego, co praktykował jego poprzednik. Jest także lepsza od tego, czego jego republikański rywal do prezydentury Mitt Romney zdaje się bronić.


Zbyt wiele państw zdecydowało się rozwiązywać napięcia społeczne poprzez masowe pożyczanie pieniędzy

Reklama
Reklama

Dla Polski wyjątkowo ważne jest utrzymanie NATO jako gwaranta bezpieczeństwa.


NATO jest kamieniem węgielnym współpracy amerykańsko-europejskiej. Ponadto symbolizuje rolę, jaką Zachód odgrywa w świecie. Spójrzmy na to z punktu widzenia bezpieczeństwa. Bez Sojuszu Europa natychmiast stałaby się słabsza. Bez niego także zdolność USA do wpływania na sprawy światowe zostałaby drastycznie zmniejszona. Z tego powodu Stany Zjednoczone całkiem konsekwentnie faworyzują i bronią jego utrzymania oraz zaangażowania w międzynarodowe bezpieczeństwo. Nasi europejscy sojusznicy muszą zdać sobie sprawę, że ostatnie kryzysy, jak operacja w Afganistanie czy wojna przeciwko Irakowi, pokazały, że nawet najbogatsi członkowie NATO tracą zdolność prowadzenia niezależnych operacji wojskowych.



Reklama
Reklama

A jednak państwa europejskie nie podnoszą zdolności obronnych.


Powinny zadać sobie pytanie o możliwe konsekwencje. Każdy członek NATO musi podjąć decyzję o podniesieniu zdolności wojskowych. Myślę, że akurat Polska, z oczywistych przyczyn historycznych i geopolitycznych, szczególnie rozumie wagę tej zależności.



Reklama
Reklama

Polska armia także jest bardzo słaba. Mamy, na przykład, tylko 48 F-16, czyli trzy razy mniej niż cztery razy słabiej zaludniona Grecja.


Pytanie o Polskę należy postawić bardziej specyficznie - mianowicie czy Polska w krótkim czasie ma zdolność do efektywnej i niezależnej samoobrony. I to nie jest kwestia, którą da się rozstrzygnąć przez podjęcie decyzji o jakiejś konkretnej, koniecznej liczbie F-16 czy innego sprzętu. W warunkach międzynarodowego kryzysu, zagrażającego polskiemu bezpieczeństwu, Polska musi mieć zdolność do obrony swojego terytorium. W tym krótkim czasie sojusznicy znajdujący się pod międzynarodową presją opinii publicznej wymogą kolektywną odpowiedź NATO zgodnie z artykułem 5 traktatu północnoatlantyckiego (o zbiorowej samoobronie). Decyzję o zapewnieniu takiej możliwości przez podniesienie zdolności do obrony Polska musi podjąć samodzielnie, wedle optymalnego osądu, rozważając, co zapewnia możliwość samoobrony do czasu, kiedy sojusznicy będą politycznie zmuszeni do zareagowania.


Reklama
Reklama


Zachód jest słabszy niż parę lat temu, został mocno osłabiony przez kryzys.


Istotą kryzysu gospodarczego jest fakt, że zbyt wiele państw zdecydowało się rozwiązywać napięcia społeczne poprzez masowe pożyczanie pieniędzy. Ponadto w pewnych krajach systemy finansowe upodobniły się do kasyn, co podważyło wiarygodność umów finansowych, a w szczególny sposób kluczowych instytucji sektora. Myślę, że jest całkiem możliwe, iż  podejmując wymienione problemy bez rozważnego oparcia na wspólnym działaniu społeczności międzynarodowej, grozi nam chaos. XX w. był zdominowany przez walki o globalną dominację z udziałem ideologicznie zorientowanych potęg. XXI w. z kolei niesie ryzyko coraz większego chaosu. Jest to problem, który wszyscy musimy bardzo poważnie przemyśleć.

Reklama
Reklama



Prof. Zbigniew Brzeziński, urodzony w 1928 r. w Warszawie amerykański politolog i sowietolog. Członek waszyngtońskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych. W latach 1977-1981 był doradcą ds. bezpieczeństwa prezydenta Jimmy’ego Cartera. Od 26 do 28 września 2012 r. będzie gościem Europejskiego Forum Nowych Idei. 26 września wygłosi wykład pt. „Rola Zachodu w świecie bez hegemona”. Będzie też uczestniczył w sesji plenarnej pt. „Europejskie interesy i obowiązki wobec świata”, a 28 września w sesji „Unia Europejska i Turcja wobec wspólnych wyzwań w zglobalizowanym świecie”

Przed wyborem Obamy na prezydenta wyliczał pan błędy w polityce zagranicznej popełnione przez republikańską administrację. Czy któryś z nich udało się naprawić demokratycznemu następcy?

Błędy w polityce zagranicznej mają dynamiczne konsekwencje. Trudno je naprawić. Można za to uniknąć ich powtórzenia. Dlatego Obama próbuje uniknąć wojny z Iranem, podczas gdy prezydent George W. Bush w bezsensowny sposób w 2003 r. zaatakował Irak, czego konsekwencje odczuwamy do dzisiaj. W wypadku regionu są bardzo negatywne - szczególnie dla Iraku, a w przypadku Ameryki mają bardziej ogólny charakter. Główną zmianą, jaka zaszła za prezydentury Obamy w stosunku do administracji George’a W. Busha, jest porzucenie polityki militarnego unilateralizmu, czyli jednostronnego podejmowania decyzji bez oglądu na zdanie społeczności międzynarodowej.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Publicystyka
Dziesięć lat od śmierci Jana Kulczyka. Jego osiągnieć nie powtórzył nikt
Publicystyka
Marek Cichocki: Najciemniejsze strony historii Polski
Publicystyka
Marek Kozubal: W 2027 r. będzie wojna? Naprawdę?
Publicystyka
Robert Gwiazdowski: Rekonstrukcja rządu Donalda Tuska jak Manifest PKWN
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Nowy plan Tuska: gospodarka, energetyka i specjalna misja Sikorskiego
Reklama
Reklama