Są na świecie tak nieszczęśliwe narody, które nie mają się o co kłócić. Nie mają ani ruskich agentów, ani zbyt kontrowersyjnej przeszłości, w kraju dobrze się powodzi, a w polityce nie ma zbyt wielu oszołomów. Weźmy taką Szwajcarię. Otoczona przez Alpy, jeziora i łąki z bezrobociem na poziomie 3%, Szwajcaria nie ma zbyt wielu powodów do narzekania. Oczywiście, są jeszcze imigranci, ale i oni szybko się nudzą. Co wtedy? Jak się nie ma tego, co się nie lubi, to się nie lubi tego, co się ma. Zatem Szwajcarzy znielubili swój narodowy hymn, o czym donosi "the Economist". Okazuje się bowiem, że hymn, będący religijną pieśnią napisaną w 1835 roku przez szwajcarskiego mnicha w Zug, ze swoimi skandalicznymi wręcz słowami: "Módlcie się Szwajcarzy" i "Czujemy i rozumiemy Boga w naszej Ojczyźnie" nie przystaje już do nowoczesnych standardów.
Tym razem to słowa hymnu, nie melodia wzbudzają oburzenie. Brzmią bardziej jak kościelny chorał z wrzuconą do środka prognozą pogody, mówi przedstawiciel Szwajcarsiego Stowarzyszenia dla Interesu Publicznego (SSUP, instytucji, która ogłosiła konkurs na nowy hymn). To, według SSUP, stoi w sprzeczności ze szwajcarską konstytucją. Ponadto tylko niektórzy Szwajcarzy (...) potrafią go zaśpiewać, a tylko mikroskopijna mniejszość zna go na pamięć.
- pisze tygodnik. Rozwiązaniem tego skandalu ma być konkurs na nowe, bardziej politycznie poprawne słowa hymnu.
Propozycje w konkursie muszą opierać się na wartościach zawartych w preambule konstytucji: demokracji, solidarności i akceptowaniu odmienności. Choć melodia ma zostać rozpoznawalna w nowych sugestiach, konkurs pozwala na trochę wolności poetyckiej. Przyspieszenie jego rytmu, na przykład, pomogłoby Szwajcarom w lepszym dopasowaniu słów do melodii. Organizatorzy konkursu sugerują, że obecne tempo pieśni jest bardziej podobne do marszu pogrzebowego niż porywającego refrenu jak w "Marsyliance".
Być może najciekawsze będzie jury konkursu: