W niewdzięcznej roli kandydata do instytucji międzynarodowych

Niepodległa Szkocja będzie musiała przejść trudne negocjacje akcesyjne do UE. Nie dlatego, że wymaga tego traktat, ale dlatego, ?że takie są nastroje polityczne w Europie.

Publikacja: 18.09.2014 02:00

Anna Słojewska

Anna Słojewska

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Unia Europejska na liście swoich członków nie ma Szkocji. Jeśli więc powstanie nowy byt państwowy, to będzie musiał negocjować z Brukselą wejście do UE.

Interpretacja jest jasna i przyznają to nawet ci zwolennicy odłączenia się Szkocji od Zjednoczonego Królestwa, którzy jednocześnie chcą obecności ich kraju w Unii Europejskiej.

Nie ma natomiast zgody odnośnie do tego, jak takie negocjacje mają wyglądać. Czy będzie to tylko formalność, zważywszy na fakt, że Szkocja jako część Wielkiej Brytanii wypełnia faktycznie wszystkie warunki członkostwa? Czy też wieloletni proces, w którym warunki akcesji zostaną ustanowione na nowo?

W unijnych traktatach nie ma żadnych zapisów na wypadek secesji czy zmiany granic. Co nie znaczy, że prawnicy nie musieli się w przeszłości zmagać z takimi problemami.

Tyle że zawsze ich wydźwięk polityczny był jednoznacznie pozytywny i nie kreowały one żadnych podziałów politycznych w Unii Europejskiej.

Na przykład byłą NRD przyjęto automatycznie do UE i nikt nie sprawdzał, czy we wschodnich landach obowiązują unijne standardy. Z kolei w latach 60. w procesie dekolonizacji terytoria zamorskie odrywały się od państw członkowskich dzisiejszej UE i nikt nie żądał nowych zasad członkostwa dla Francji czy Belgii.

W analizach sytuacji Szkocji pojawia się przykład Algierii, która odłączywszy się od Francji nie pozostawiła przecież dla siebie statusu państwa członkowskiego EWG, a więc o automatyzm nie może dopominać się Szkocja. Tyle że, jak zauważają inni prawnicy, Algieria nie leży w granicach Europy, nie ma więc prawa o takie członkostwo się ubiegać.

Głównym problemem Szkocji może być zachowanie wyjątków, które w negocjacjach akcesyjnych wywalczył Londyn. Wielka Brytania nie ma obowiązku zamiany funta na euro, ma też wyjątki w legislacji dotyczącej spraw wewnętrznych czy sprawiedliwości.

Wreszcie cieszy się przywilejami finansowymi w postaci tzw. rabatu brytyjskiego, który wywalczyła dla niej jeszcze Margaret Thatcher. To ulga we wpłatach do unijnego budżetu wynosząca rocznie ok. 3 mld funtów. Szkocja nie tylko przestałaby z niej korzystać, ale jeszcze musiałaby się na nią składać, jak wszyscy w Unii Europejskiej.

Są jeszcze drobiazgi, jak np. ważna bardzo dla Brytyjczyków ulgowa stawka VAT na ubranka dziecięce, której Bruksela już raczej Szkocji nie zaoferuje. Ewentualna akcesja byłaby więc mniej korzystna niż obecne warunki członkostwa.

Można sobie oczywiście wyobrazić bardzo życzliwą i szybką procedurę akcesyjną na warunkach zbliżonych do brytyjskich. Tyle tylko, że taka przyjazna dla Szkocji formuła ma poważnych przeciwników politycznych.

Każda zmiana traktatu wymaga w UE jednomyślności. A są kraje, którym wcale nie uśmiecha się dawanie zielonego światła secesjonistom.

Najbardziej gorący przykład to Hiszpania, gdzie Katalonia bardzo mocno zabiega o niezależność. Ale strachy separatyzmu są też w Belgii czy we Włoszech.

Wiele krajów Unii Europejskiej nie ma więc interesu w pomaganiu Szkocji. O czym wyraźnie w przekazie kierowanym do Edynburga mówili unijni politycy.

Członkostwo w UE ?byłoby najtrudniejszą sprawą, ale w okresie przejściowym między ewentualnym zwycięskim referendum a faktyczną secesją Edynburg musiałby jeszcze negocjować zasady członkostwa w innych międzynarodowych organizacjach, jak NATO, Organizacji Narodów Zjednoczonych czy Międzynarodowym Funduszu Walutowym.

Unia Europejska na liście swoich członków nie ma Szkocji. Jeśli więc powstanie nowy byt państwowy, to będzie musiał negocjować z Brukselą wejście do UE.

Interpretacja jest jasna i przyznają to nawet ci zwolennicy odłączenia się Szkocji od Zjednoczonego Królestwa, którzy jednocześnie chcą obecności ich kraju w Unii Europejskiej.

Pozostało 89% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości