Wielka gra o Brytanię

Może stwierdzenie, że o przyszłych granicach Europy zadecydują Polacy, którzy wyemigrowali do Londynu, jest przesadą. Ale na pewno odegrają oni ważną rolę w rozstrzygnięciu, czy Wielka Brytania pozostanie w Unii Europejskiej.

Publikacja: 11.11.2015 21:05

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa/ Waldemar Kompała

Domyślaliśmy się tego już wcześniej, ale teraz uzmysłowił nam to dobitnie premier David Cameron, przedstawiając w liście do Donalda Tuska warunki, których spełnienie może przekonać Brytyjczyków, by w referendum w 2016 lub 2017 roku opowiedzieli się za niewystępowaniem ich kraju ze Wspólnoty. Jest wśród nich ograniczenie praw socjalnych dla obywateli innych państw UE pracujących w Wielkiej Brytanii, w tym wielu Polaków, co polskie władze, stare i nowe, uważają za dyskryminację.

Teraz należy sobie postawić parę pytań. Jak bardzo zależy nam na tym, by Wielka Brytania była także w przyszłości członkiem Unii Europejskiej? Jak sobie wyobrażamy Wspólnotę bez tego kraju?

Dotychczas wydawało się, że bardzo nam zależy. Brytyjczycy mieli podobne jak Polacy podejście do przyszłego rozszerzania Unii Europejskie, byli – jak na warunki starej Europy – wstrzemięźliwi wobec Rosji i sprzeciwiali się coraz ściślejszej integracji, co jest bliskie znacznej części polskiej klasy politycznej. I radzili sobie, nie będąc w strefie euro.

Można było też marzyć, że Wielka Brytania pozwoli jakoś zrównoważyć rosnącą dominację Niemiec. Bez niej Unia będzie jeszcze bardziej berlińska, co – zwłaszcza w czasie kryzysu imigracyjnego i błędów popełnianych w związku z nim przez Angelę Merkel – nie brzmi najlepiej.

Na jednej szali mamy więc mniejszą Unię Europejską, prawie w całości posługującą się euro, a z drugiej Wspólnotę z Wielką Brytanią, która ogranicza prawa przybyszów z zaprzyjaźnionego unijnego państwa. Jednak skoro Polska sama dziś tak broni się przed imigrantami liczonymi w pojedynczych tysiącach, to łatwiej powinno jej przyjść zrozumienie nastrojów społeczeństwa, które rocznie przyjmuje kilkaset tysięcy przybyszów.

Znalezienie kompromisu, który nie podważałby fundamentalnej zasady swobodnego przemieszczania się w ramach Wspólnoty, będzie bardzo trudne. Trzeba go jednak szukać wszystkimi, nawet niekonwencjonalnymi, metodami. Tak by zasada ocalała, a Cameron mógł powiedzieć rodakom: „Ograniczyłem imigrację".

Domyślaliśmy się tego już wcześniej, ale teraz uzmysłowił nam to dobitnie premier David Cameron, przedstawiając w liście do Donalda Tuska warunki, których spełnienie może przekonać Brytyjczyków, by w referendum w 2016 lub 2017 roku opowiedzieli się za niewystępowaniem ich kraju ze Wspólnoty. Jest wśród nich ograniczenie praw socjalnych dla obywateli innych państw UE pracujących w Wielkiej Brytanii, w tym wielu Polaków, co polskie władze, stare i nowe, uważają za dyskryminację.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Tomasz Grzegorz Grosse, Sylwia Sysko-Romańczuk: Gminy wybiorą 3 maja członków KRS, TK czy RPP? Ochrona przed progresywnym walcem
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego Tusk przerwał Trzeciej Drodze przedstawianie kandydatów na wybory do PE
Publicystyka
Annalena Baerbock: Odważna odpowiedzialność za wspólną Europę
Publicystyka
Janusz Lewandowski: Mój własny bilans 20-lecia
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Wybory do Parlamentu Europejskiego. Dlaczego tym razem Lewicy miałoby się udać?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił