Tomański: Strach ma skośne oczy

Wg niedawno opublikowanych badań 2/3 Japończyków czegoś się na co dzień boi. Nie są jedyną nacją z Azji, która czuje wszechobecny strach.

Aktualizacja: 12.11.2015 11:48 Publikacja: 12.11.2015 11:46

Tomański: Strach ma skośne oczy

Foto: Fotorzepa

W języku japońskim trudno w bezpośredni sposób wyrażać emocje. Nie mówi się jednoznacznie o miłości, bólu, złości oraz o strachu. Bycie bezpośrednim nie przystoi,  dlatego zamiast słów dokładnie określających własny stan sięga się po bóle omówienia. Ludzie pozostają jednak wciąż ludźmi i to, czy powiedzą "lubię" mając na myśli "kocham" lub "czuje się mniejszy" omijając "boję się", zmienia niewiele. Ostatnio opublikowane w Japonii badania wskazują, że aż 66 proc. społeczeństwa czuje się w jakiś sposób "mniejsze" niż powinno. I to w życiu codziennym.

Podobnie niewesoło wygląda statystyka samobójstw. Słynie z nich Japonia, a więcej popełnia się ich jeszcze w Korei Południowej. W tym przypadku także sięgamy po oficjalne dane. Ministerstwo Zjednoczenia, które zajmuje się z ramienia Seulu polityką zbliżania Północy z Południem, informuje, że życie coraz częściej odbierają sobie także uciekinierzy znad 38. równoleżnika. 

Wydawać by się mogło, że wyrwanie się ze szpon reżimu jest najlepszą rzeczą,  jaka mieszkańcowi obecnej Korei Północnej może się przytrafić. Jednak w rzeczywistości nowe życie na Południu jest o wiele trudniejsze niż może się wydawać. W zaaklimatyzowaniu się nie pomaga ten sam język używany na całym półwyspie, czy świadomość, że od teraz można zaczynać wszystko na nowo.

Uciekinierzy zyskują na Południu szybką sławę w telewizyjnych show. Płaci się im za występ i opowieści o życiu za granicą w gorszym państwie tysiące dolarów. Potem jednak nie dzieje się już nic nowego i równie spektakularnego. Uchodźcy nie mają perspektyw, przyjaciół i pomysłu na to, co ze sobą zrobić. Dane wspomnianego ministerstwa pokazują, że w ciągu ostatnich 10 lat życie odebrało sobie nawet 6 lub 7 proc. z nich. W tym roku jest jeszcze trudniej, statystyki mówią o 14 proc. samobójców z Północy, którzy nie wiedzą, jak zacząć nowe życie na Południu. 

Korea Południowa ma z tego powodu oraz ze względu na ogromne tempo własnej rzeczywistości najwyższy wskaźnik samobójstw wśród 34 krajów OECD. W Seulu żyje się szybciej niż gdzie indziej na świecie i choć może tego na ulicach nie widać, koncerny pełne są pracowników spędzających niekończące się nadgodziny, a nocne imprezy nie pozwalają się odpowiednio regenerować. Istnieje nawet presja na pracę w weekendy, choć nie ma to szczególnego uzasadnienia w dzisiejszych czasach. Antropolodzy mówią o "han", koreańskim wszechobecnym oburzeniu na to, co spotkało ten kraj kiedyś i co czeka go w przyszłości. Skrzyżowanie świętego gniewu z poczuciem bycia moralnymi zwycięzcami prowadzi nie tylko własnych ludzi do zguby, ale rozkłada na łopatki tych, którzy do tej krainy uciekają z narażeniem życia. 

Nie pomaga także kolejna przepaść wynikająca z różnicy statusu materialnego. Ludzie, którzy na Północy uważają się za średnio a nawet dość bogatych, na Południu stają się biedakami. To kolejny szok bardzo trudny do zaakceptowania, gdy nie można liczyć na dodatkową pomoc.

Seul twierdzi, że trzeba jak najmocniej naciskać na zjednoczenie obu Korei. Młodzi ludzie na Południu coraz mniej wagi przykładają do kwestii politycznych, a starsi, z rodzinami na dekady rozdzielonymi granicą, która nie działa w sposób normalny, z każdym rokiem umierają. Ich problemy odchodzą wraz z nimi. Pozostaje jedynie niechęć, niezrozumienie i strach, który w tym przypadku jest nie do pokonania.

Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Publicystyka
Kazimierz Groblewski: Sztaby wyborcze przed dylematem, czy już spuszczać bomby na rywali
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki w Białym Domu. Niedźwiedzia przysługa Donalda Trumpa
analizy
Likwidacja „Niepodległej” była błędem. W Dzień Flagi improwizujemy
Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku