Megaafera z pokątnym sprzedawaniem polskich wiz i sprowadzaniem tylnymi drzwiami do Polski i innych krajów Unii tysięcy migrantów ze świata nie jest wypadkiem przy pracy. Jest naturalną pochodną systemu tworzonego w Polsce przez tzw. zjednoczoną prawicę. Otóż polityka zagraniczna, w tym ministerstwo spraw zagranicznych stały się częścią większego folwarku, jakim dla rządzących jest Polska. Kolejni ministrowie, obejmując urząd, otrzymywali z góry jedno polecenie: żadnej polityki zagranicznej RP, tylko realizacja poleceń partyjnych służących utrzymywaniu władzy przez obóz rządzący. I z tego zadania wzorowo się wywiązywali, może nawet najlepiej to czyni obecny kierownik resortu. W ramach tego ogólnego systemu również minister spraw zagranicznych jest takim resortowym kacykiem, który ma zarządzać tą częścią folwarku w imieniu osób sprawujących władzę, a czynić to w taki sposób, aby realizowane były ogólne interesy władzy.